nieco, by mogła wydawać się zupełnie naturalną i jej narazie nieufny, ostrożny uśmiech stawał się bardziej miękkim i jaśniejszym. Ale z herbatą szło jej trochę gorzej. W domu, na głuchej wsi, gdzie napój ten uważany był niemal za zbytek zamożnych rodzin i był przyrządzany tylko dla honorowych gości, lub z okazji uroczystych świąt, tam przy naparzaniu herbaty celebrował głowa rodziny. Później, gdy Lubka służyła „do wszystkiego“ najpierw u popa a potem w maleńkiej powiatowej mieścinie, u agenta towarzystwa ubezpieczeń, który to pchnął ją na drogę prostytucji, nie miała również do czynienia z zaparzaniem herbaty, gospodynie robiły to same. Męczyła się więc, a krzątający się Lichonin, tylko przeszkadzał rej i krępował.
— Droga moja, sztuka przyrządzania herbaty — jest wielką. Należy uczyć się jej w Moskwie. Najpierw trzeba nagrzać zlekka czajnik. Potem wsypać do niego herbaty i szybko nalać wrzątkiem. Pierwszy płyn trzeba niezwłocznie wylać do miski, — przez to herbata staje się czystą i bardziej aromatyczną, a wiadomo przytem, że chińczycy — bałwochwalcy preparują swe ziółka bardzo niechlujnie. Następnie należy znowu nalać do czajnika do ćwierci jego zawartości, postawić na tacy, nakryć z wierzchu ręcznikiem i tak pozostawić przez trzy i pół minuty. Potem dolać wrzątkiem prawie do brzegów, znowu przykryć pozwolić trochę odstać się i macie, moja droga boski napój, aromatyczny, oświeżający i wzmacniający.
Nie ładna, ale miła twarz Łubki, cała pstra od piegów jak kukułcze jajo, wydłużyła się trochę przybladła.
Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/46
Wygląd
Ta strona została przepisana.