Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chwilę, czy też na całą noc? Znacie sami taksę: na chwilę — po dwa ruble, na noc po pięć.
— Dobrze, dobrze. Na chwilę, — przerwała z oburzeniem Gienia. — Możesz zaufać!
Przyniesiono wino. Tamara oprócz tego wycyganiła dla siebie ciastka. Gienia poprosiła o pozwolenie zawołania Białej Mańki. Sama Gienia nie piła, nie wstawała z łóżka ii przez cały czas otulała się szarą orenburską chustką, chociaż w pokoju było gorąco. Uporczywie wpatrywała się w piękną, opaloną, już taką męską twarz Gładyszewa.
— Co ci jest, koteczko? — zapytał Gładyszew siadając przy niej na łóżku i głaszcząc jej rękę.
— Nic nadzwyczajnego... Głowa mię cokolwiek boli, uderzyłam się.
— Ach, nie zwracaj na to uwagi.
— Jak tylko cię ujrzałam, zaraz mi ulżyło. Dlaczego tak dawno nie byłeś u nas?
— Żadną miarą nie mogłem się wydostać — obóz. Wiesz sama... Zdarzało nam się robić po dwadzieścia wiorst w ciągu dnia. Przesz cały dzień musztra i musztra, połowa, w szeregach, służba garnizonowa — ze wszystkiemi dodatkami. Czasem tak się umęczysz, że nóg własnych nie czujesz. Byliśmy również na manewrach... wcale nie słodkie.
— Ach biedny! — załamała ręce Biała Manka. I za co was, aniołków takich, dręczą? Gdybym miała takiego brata, jak pan, lub syna, serce oblewało by mi się krwią. Za Twoje zdrowie, kadeciku!
Stuknęli się szklankami. Gienia wciąż uważnie obserwowała Gładyszewa.
— A ty, Gieniu? — zapytał, podając jej szklankę.
— Nie chce mi się, — odparła leniwie, — ale