Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 2.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

komedję i ja prawdopodobnie w obcowaniu z nią nie odnajduję odpowiedniego tonu.
Z każdym dniem stawał się co raz bardziej wymagającym, szukał zaczepki, coraz surowszym. Prawdopodobnie nawet nieświadomie, najpewniej z przyzwyczajenia, polegał na zwykłym swym wpływie, zastraszającym myśl i przygniatającym wolę, który rzadko go zawodził.
Pewnego razu Łubka poskarżyła się na niego Lichoninowi:
— Za bardzo jest on, Bazylu ze mną surowy, nie rozumiem nic o czem mi mówi, nie chcę więcej pobierać u niego lekcji.
Lichonin zdołał ją jakoś od biedy uspokoić, ale bądź co bądź rozmówił się z Simanowskim.
Ten powiedział mu obojętnie:
— Jak chcecie moi drodzy, jeżeli wam, lub Lubce nie podoba się moja metoda, gotów jestem ustąpić. Zadanie me polega na tem, żeby do jej wykształcenia wprowadzić istotny czynnik dyscypliny. Jeżeli czegoś nie rozumie, zmuszam ją do kucia na pamięć. Z czasem tego zaniecham, lecz obecnie jest to niezbędne. Przypomnijcie sobie Lichonin, jak trudnem było dla nas przejście od arytmetyki do algebry, gdy kazano nam zamiast zwykłych cyfr, używać liter i my nie wiedzieliśmy po co to się robi. Uczono nas również gramatyki, a nie polecano odrazu pisania powieści, lub wierszy.
A nazajutrz nachylając się nisko pod wiszącym abażurem, nad ciałem Lubki i wchłaniając woń jej piersi i ramion zwracał się do niej:
— Proszę narysować trójkąt... No tak, ot tak i tak. Proszę napisać wprost literę U a u dołu M i K. Mamy zatem: Uściski kobiety i mężczyzny.
Ze stanowczą i surową miną arcykapłana mó-