Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szklankę z powrotem i podziękowawszy mu, odezwała się ponownie:
— Może pan będzie łaskaw zapłacić. Za piwo i za czas. I dla nas lepiej i dla pana wygodniej.
Żądanie to niemile dotknęło nauczyciela, ponieważ nie licowało z jego sentymentalnemi zamierzeniami.
— Cóż to za chamstwo? — rzekł rozgniewany. — Zdaje mi się, że nie myślę stąd uciekać. A zresztą czyż pani nie umie rozróżniać ludzi? Przecież widzi pani, że przyszedł człowiek przyzwoity, w mundurze, nie zaś jakiś oberwaniec. Doprawdy, cóż to za natręctwo.
Gospodyni poczęła się tłómaczyć:
— Niechże się pan nie obraża. Rozumie się, że za wizytę wręczy pan pieniądze panience. Myślę, że pan jej nie ukrzywdzi, bo to prawdziwa perła. Ale za piwo i za lemoniadę będzie pan łaskaw zapłacić, bo i ja muszę przed właścicielką zdać rachunek. Dwie butelki piwa po pięćdziesiąt — rubel: lemoniada trzydzieści — razem rubel trzydzieści.
— O Boże, za butelkę piwa pięćdziesiąt kopiejek — oburza się niemiec. — Ależ ja w pierwszej — lepszej piwiarni dostanę butelkę za 12 kopiejek.
— To też niech pan idzie na piwo do pierwszej lepszej piwiarni, kiedy tam tak tanio. — Skoro pan jednak przyszedł do przyzwoitego domu, trzeba za piwo płacić pół rubla. Taka już u nas cena urzędowa, a ponad to nie bierzemy ani grosza więcej. Ot, teraz już zgoda. Czy mam panu wydać dwadzieścia kopiejek reszty?
— Rozumie się, bezwarunkowo tak — akcentuje mocno nauczyciel. Prócz tego, proszę pani, aby tu więcej nikt nie wchodził.
— Ależ nie, nie, skąd znowu — mówi już