Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to też zdawna już nabyte doświadczenie nauczyło kobiety z domów publicznych umiejętności naśladowania głosem i ruchami najbardziej gorącej namiętności, nie tracąc zresztą ani na chwilę spokoju i zimnej krwi.
— Może pan w takim razie każę muzykantom zagrać polkę. Niech panienki trochę potańczą — poczęła prosić gderliwie Luba.
To ostatnie żądanie było na rękę pedagogowi. Przy dźwiękach muzyki, w ścisku tenecznym o wiele zręczniej było mu wstać i wyprowadzić z sali jedną z dziewczyn, niż uczynić to wśród ogólnego milczenia i znieruchomienia.
— A ileż to kosztuje? — zapytał ostrożnie.
— Kadryl — pół rubla, zwyczajne tańce po trzydzieści kopiejek. Czy dobrze więc?
— Ha cóż... i owszem... Ja nie żałuję paniom... Komu mam powiedzieć?
— Tym właśnie grajkom.
— Owszem... owszem... Panie grajku, niech pan zagra coś lekkiego — rzekł kładąc pieniądze na fortepianie.
— A co pan rozkaże? — spytał Izak, chowając pieniądze do kieszeni. — Walca, polkę, czy polkę — mazurkę?
— Wszystko jedno.
— Walca, walca — zawołała Wiera, wielka miłośniczka tańców.
— Polkę, walca, węgierkę, walca!... rozlegały się głosy innych dziewcząt.
— Niech zagrają polkę — zadecydowała kapryśnie Luba i objąwszy pedagoga za szyję dodała:
— Panie Izaku, niech pan zagra polkę. Oto jest mój mąż, który dla mnie zamawia muzykę. Prawda tatusiu?