Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sprzedać majątek, kupić majątek, wynaleźć pieniądze pod drugą hipotekę — pan nie znajdzie lepszego odemnie specjalisty, a przytem najtańszego. Mogę panu służyć, jeżeli potrzeba — i z ukłonem podał ziemianinowi swój bilet wizytowy a przy sposobności doręczył bilety również i dwom jego sąsiadom.
Ziemianin powędrował do bocznej kieszeni i również wyjął wizytówkę.
— Józef Węgrzynowski. — odczytał głośno pan Symeon. — Bardzo, bardzo, przyjemnie! Więc jeżeli panu będę potrzebny...
— Czemużby nie? Być może... — powiedział namyślając się ziemianin. A zresztą, może i w samej rzeczy sprowadził nas sprzyjający przypadek! Wszak właśnie jadę do K* w sprawie sprzedaży pewnej parceli lasu. Więc tedy, proszę wpaść domnie. Zwykle staję w Grand Hotelu. Kto wie, może coś sklecimy.
— O! Jestem już prawie pewnym, najdroższy panie Józefie — zawołał uradowany Horyzont i z lekka, ostrożnie poklepał kolano Węgrzynowskiego. — Niech pan będzie spokojny: jeżeli Horyzont czegoś się podejmie, będzie mi pan dziękował, jak rodzonemu ojcu, ani mniej, ani więcej.
Po upływie pół godziny Symeon i gołowąsy podporucznik stali na platformie wagonu i palili papierosy.
— Czy pan często, panie poruczniku bywa w K*? — zapytał Horyzont.
— Proszę sobie wyobrazić, jadę dopiero po raz pierwszy. Nasz pułk stoi w Czarnobozie: ja zaś pochodzę z Moskwy.
— Aj, aj, aj! Jakże to pan zawędrował tak daleko