Strona:Aleksander Fredro - Bajki (1947).djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Biją skrzydła jak kańczugi,
Dziobią dzióby,
Drą pazury aż do skóry.

Już krew kapie, pierze leci —
Z kwoczką uszedł rywal trzeci.
A wtem indor dmuchnął: „Hola“! —
Stała się jego wola.

„O co idzie, o co chodzi?
Indor was pogodzi“.
Na to oba, każdy sobie:
„Przedrzeźniał się mej osobie“.

„Moi panowie“ — indor powie —
Niepotrzebnie się czubiło,
Przedrzeźniania tu nie było;
Obydwa z jednej zapialiście nuty,
Boście obydwa koguty“. —