tak pięknego dziecka. Twarzyczka jak z lilji i róż, błękitne oczka, a wioski jak złote promyki, spadające w krętych kędziorach na ramiona białe jak alabaster. Dodajcie do tego, że księżniczka przyniosła z sobą na świat dwa rzędy zębów, którymi w dwie godziny po urodzeniu tak mocno ugryzła w palec wielkiego kanclerza, który mając krótki wzrok rad był przypatrzyć jej się zbliska, że krzyknął w głos:
— Tam do licha! — tak dobre zęby miała Pirlipatka.
Wszyscy więc cieszyli się w tem królestwie, tylko królowa była niespokojna; starania, jakiemi ta bojaźliwa matka otoczyła kołyskę, dawały wszystkim do myślenia. W istocie nietylko wszystkie drzwi obstawiono gwardją, ale nadto oprócz dwóch piastunek nieodstępnych od królewnej, kazała jeszcze sześciu innym siedzieć przy kołysce