Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przyrzekłem przyjść — odpowiedział Felton — i dotrzymałem słowa.
— Jedną rzecz mi jeszcze obiecałeś.
— Co takiego? na Boga — rzekł młody człowiek, który, pomimo panowania nad sobą, czuł, że kolana uginają się pod nim i pot kroplisty występuje na czoło.
— Przyrzekłeś przynieść nóż i zostawić go po naszej rozmowie.
— Nie wspominaj pani o tem, niema tak rozpaczliwego położenia, któreby upoważniało istotę, stworzoną na obraz i podobieństwo boskie, do odebrania sobie życia. Zastanawiałem się i przekonałem, że nie mogę pomagać do takiego grzechu.
— A! zastanawiałeś się — rzekła uwięziona, siadając na fotelu i śmiejąc się pogardliwie — i ja także się zastanawiałam.
— Nad czem?
— Że nie mam nic do powiedzenia człowiekowi, niedotrzymującemu danego słowa.
— O Boże! mój Boże — wyszeptał Felton.
— Możesz pan odejść, nic mu nie powiem.
— Oto jest nóż! — rzekł Felton, wyciągając z kieszeni broń obiecaną, którą wahał się dotąd dać w ręce milady.
— Pokaż pan...
— Co chcesz pani uczynić?
— Honorem ręczę, że oddam za chwilę, położysz go tylko na stole i staniesz pomiędzy nim i mną.
Felton podał nóż milady, ona obejrzała pilnie oprawę i spróbowała ostrza na palcu.
— Dobrze — rzekła, oddając — nóż jest z doskonałej stali; wierny z ciebie przyjaciel, Feltonie.
Młody człowiek odebrał nóż, i według umowy, położył go na stoliku. Milady spostrzegła to z ukontentowaniem.
— A teraz posłuchaj pan!
Zalecenie było niepotrzebne. Felton stał przed nią i oczekiwał niecierpliwie.
— Feltonie! — zaczęła milady z powagą i melancholją — Feltonie, gdyby siostra twoja, córka twojego ojca powiedziała ci:
„Młoda i na nieszczęście piękna, wpadłam w zasadzkę i oparłam się; otoczono mnie matnią niegodziwości; próbowano gwałtu, ale oparłam się; bluźniono przeciw religji,