Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszystko to może kosztować około...
Porthos urwał, wolał bowiem ogólną sumę oznaczyć, niż targować się po szczególe.
Notarjuszowa słuchała, drżąc cała.
— Ileż to wyniesie? — zaczęła — spodziewam się, że nie przejdzie...
Zatrzymała się; głosu jej zabrakło.
— O! nie — rzekł Porthos — nie przeniesie wcale dwóch tysięcy pięciuset liwrów; sądzę nawet, iż rachując się dobrze, obszedłbym się dwoma tysiącami.
— Boże wielki! aż dwa tysiące liwrów — wykrzyknęła — ależ to majątek!
Porthos skrzywił się znacząco.
Pani Coquenard domyśliła się, co to znaczy.
— Pytałam o szczegóły — odezwała się — dlatego jedynie, że, mając dużo krewnych i znajomych pomiędzy kupcami, pewna jestem, iż o sto procent taniej wszystkiego dostanę, niż ty zapłacisz, gdybyś sam kupował.
— Aha! o to ci chodziło!
— Tak, najdroższy panie Porthosie! wszak potrzebujesz najpierw konia?
— Tak jest, konia najpierw.
— Otóż ja mam już wierzchowca dla ciebie...
— Naprawdę? — rzekł Porthos uradowany — to już spokojny jestem przynajmniej o konia; potrzeba mi następnie ubrać tego konia, a uprząż wierzchowca składa się z takich przedmiotów, które jedynie muszkieter sam osobiście kupić może; lecz to wszystko będzie kosztowało trzysta liwrów najwyżej.
— Trzysta liwrów?... zresztą przypuśćmy już, że trzysta liwrów — powiedziała notarjuszowa, wzdychając.
Porthos uśmiechnął się: trzeba pamiętać, że posiadał pyszne siodło, pochodzące od Buckinghama, zatem trzysta liwrów chciał zdrajca schować do kieszeni.
— Potrzebuję jeszcze — ciągnął dalej — wierzchowca dla lokaja i tłumoka dla siebie; co się tyczy uzbrojenia, możesz nie myśleć o tem wcale, mam wszystko, co mi potrzeba.
— Chcesz konia jeszcze i dla lokaja? — podjęła wahająco pani Coquenard — lecz to zanadto po pańsku, drogi przyjacielu.