Przejdź do zawartości

Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



ROZDZIAŁ II
POSZUKIWANIE ŚRODKÓW NA WYPRAWĘ

Najbardziej ze wszystkich zajęty był bez wątpienia d‘Artagnan, chociaż jemu, jako gwardziście, wszystko łatwiejby przyszło, niż panom muszkieterom, którzy byli wielkimi panami.
Ale nasz Gaskończyk, choć z młodszej linji był z usposobienia przewidujący i chciwy, a nawet tak próżny, jak sam nieledwie Porthos.
Prócz tej myśli, wyłącznej na pozór, niemniej go trapił niepokój nietyle egoistycznej natury.
Daremnie bowiem wywiadywał się o panią Bonacieux; znikąd żadnej nowiny.
Pan de Tréville mówił o niej z królową; ta, nie wiedząc, co się z nią dzieje, obiecała kazać jej szukać. Obietnica ta jednak była zbyt nieokreślona, aby zaspokoić d‘Artagnana.
Athos nie wychodził z pokoju.
— Mamy dwa tygodnie tylko przed sobą — mówił do towarzyszów swoich — mniejsza o to!... Jeżeli nie znajdę nic przed upływem tego czasu, to jest, jeżeli nic do mnie nie przyjdzie, a nadto dobrym katolikiem jestem, aby roztrzaskać sobie głowę strzałem pistoletu, zadrę należycie z czterema gwardzistami Jego eminencji, albo z sześcioma Anglikami i dopóty będę się bił, dopóki się który nie znajdzie, kto mnie ubije, co prędzej, czy później musi mnie spotkać. Powiedzą wtedy, że poległem w sprawie królewskiej, spełnię więc obowiązek służby i uniknę potrzeby ekwipowania.
Porthos wciąż się przechadzał z rękami w tył założonemi, kiwając głową i mówiąc: