Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cami, za nieznanymi?... Na nieszczęście, był to człowiek uczciwy, poślubił ją. Głupiec, dureń, niedołęga!...
— Dlaczego?... skoro ją kochał? — zapytał d‘Artagnan.
— Zaczekaj — mówił Athos. — Wprowadził ją do swojego zamku i uczynił z niej najpierwszą damę w okolicy; a trzeba jej przyznać, że umiała utrzymać się na stanowisku.
— Co dalej? — pytał d‘Artagnan.
— Otóż! gdy była na polowaniu z małżonkiem — ciągnął Athos głosem przytłumionym, mówiąc coraz szybciej — spadła z konia i zemdlała; hrabia rzucił się na jej ratunek, a ponieważ cisnęły ją suknie, przeciął je sztyletem i odsłonił ramiona. Zgadnij, co na jednem z nich było, d‘Artagnanie?... — rzekł Athos, wybuchając strasznym śmiechem.
— Skądże mogę wiedzieć?
— Kwiat lilji! — powiedział Athos. — Była napiętnowana.
I duszkiem wychylił kielich, trzymany w ręku.
— To zgroza!... — wykrzyknął d‘Artagnan — co ty mówisz?
— Prawdę!... Anioł był szatanem. Nieszczęsna dziewczyna była złodziejką.
— Cóż wtedy zrobił hrabia?
— Był wielkim panem, miał w dobrach swoich prawo życia i śmierci, podarł do reszty suknie hrabiny, związał jej ręce na plecach i powiesił na drzewie.
— O nieba!... Athosie!... — morderstwo!... — krzyknął d‘Artagnan.
— Tak, morderstwo, nic więcej... — rzekł Athos blady, jak śmierć. — Ale wina nam braknie, jak mi się zdaje.
I porwał ostatnią butelkę za szyjkę, przyłożył do ust, wychylił duszkiem, jakby zwyczajny kieliszek.
Potem opuścił głowę na dłonie; d‘Artagnan stał przed nim, przejęty grozą.
— Wyleczyło mnie to z kobiet pięknych, poetycznych i rozkochanych — rzekł, powstając, zaniechawszy w dalszym ciągu apologji hrabiego. — Daj ci Boże to samo! Pijmy!
— Umarła więc?... — wyjąkał d‘Artagnan.
— Do licha!... — przerwał mu Athos. — Dawajże kie-