Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Sakiewka ta zawierała sześćdziesiąt pistolów... gdzież ona jest?
— Znajduje się w kancelarji sądowej, jaśnie panie, powiedziano, że to fałszywa moneta.
— Każ więc sobie ją oddać i weź te sześćdziesiąt pistolów.
— Jaśnie pan wie przecież, że co do kancelarji sądowej wpadnie, to i przepadnie. Gdybyż to były pieniądze fałszywe, byłaby jeszcze nadzieja, lecz skoro są dobre...
— Ułóżcie się tam, mój zuchu, to już mnie nie obchodzi, tembardziej, że nie mam ani grosza więcej.
— Czekajcie!... — odezwał się d‘Artagnan — gdzie jest koń Athosa?
— W stajni.
— Co może być wart?...
— Pięćdziesiąt pistolów najwyżej.
— Wart osiemdziesiąt?... weź go i koniec.
— Co znowu?... konia mojego sprzedajesz, mojego Bajazeta?... a na czem ja na wojnę pojadę, czy na Grimaudzie?
— Przyprowadziłem ci innego — rzekł d‘Artagnan.
— Innego?
— I to wspaniałego — zawołał gospodarz.
— Skoro jest inny, piękniejszy i młodszy, zabierz starego, a dawaj pić.
— Ale jakiego wina? — zapytał gospodarz, całkiem rozpogodzony.
— Tego, co stoi wgłębi przy krokwiach; będzie tam jeszcze dwadzieścia pięć butelek, reszta się potłukła, gdy upadłem. Przynieś mi sześć.
— To piorun, nie człowiek — szepnął na stronie oberżysta — jeżeli posiedzi tu dwa tygodnie, a będzie płacił, co wypije, stanę na nogi, jak się należy.
— A nie zapomnij — dodał d‘Artagnan — zanieść cztery butelki tego samego wina dwom panom angielskim.
— Tymczasem — rzekł Athos — zanim przyniosą nam wina d‘Artagnanie, opowiedz mi, co słychać z naszymi: bardzo jestem ciekawy.
D‘Artagnan opowiedział mu, jak Porthosa zastał w łożku ze zwichniętą nogą, Aramisa zaś za stołem pomiędzy dwoma teologami.