Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W owych czasach dużo kobiet młodych i ładnych, starając się nie być poznanemi, przybywało do Saint‑Cloud, jednakże d‘Artagnan nie wątpił ani na chwilę, że to była pani Bonacieux.
Korzystając ze światła lampki, migocącej w chatce przewoźnika, raz jeszcze odczytał bilecik pięknej Konstancji, aby upewnić się, że nie jest w błędzie, że w Saint‑Cloud, a nie gdzieindziej oznaczona była schadzka, przed pawilonem pana d‘Estrées, a nie na żadnej innej ulicy.
Wszystko tak się składało, aby mu dowieść, że przeczucia jego nie były mylne.
Co tchu w piersiach wrócił do zamku; zdawało mu się, że pod nieobecność jego coś nowego w pawilonie zajść mogło i że nastąpi jakieś wyjaśnienie.
W uliczce ta sama pustka, to samo łagodne i spokojne światło rozlewało się z jedynego okna.
Wtedy przyszło mu na myśl, że ta niema rudera widziała coś niezawodnie, a może powiedziećby także była w stanie.
Drzwi ogrodzenia były zamknięte, przesadził więc płot i, pomimo ujadania psa na łańcuchu, zbliżył się do chaty.
Zrazu nikt nie odpowiedział na pukanie. Milczenie grobowe panowało w chatce, jak i w pawilonie; lecz gdy zaczął się do niej dobijać, posłyszał lekki szelest wewnątrz, tak lękliwy, jakby obawiał się zdradzić.
Przestał się więc dobijać, prosił z wyrazem takiego niepokoju, przerażenia i zarazem pieszczoty w głosie, że natchnąć był w stanie ufnością nawet największego tchórza.
Nareszcie uchyliła się stara spróchniała okiennica i zamknęła natychmiast, skoro tylko światło dymiącej lampki, palącej się w kącie, oświeciło szarfę, rękojeść szpady i kolby pistoletów d‘Artagnana.
Jakkolwiek stało się to nader szybko, miał jednak czas dostrzedz siwą głowę starca.
— Na imię boskie! zaklinam was — zawołał — wysłuchajcie mnie: czekałem tu na kogoś i doczekać się nie mogę, umieram z niepokoju. Miałożby się tu jakie nieszczęście wydarzyć? powiedzcie.
Okno otworzyło się powoli i znowu ta sama twarz się ukazała; lecz bledsza jeszcze, niż za pierwszym razem.
D‘Artagnan prostodusznie, nieledwie z imienia, opo-