Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tem lepiej! będziecie jej mieć niemało, moi panowie, bądźcie tego pewni! — podchwycił d‘Artagnan.
— No, a teraz, kiedyż jedziemy? — zagadnął Athos.
— Natychmiast — odparł d‘Artagnan — nie mamy do stracenia ani chwili.
— Hola! Grimaud, Planchet, Mousqueton, Bazin! — krzyknęli czterej młodzieńcy, przywołując swoich pachołków — czyścić nam buty i sprowadzić konie ze stajni pałacowej.
Każdy muszkieter trzymał w stajni ogólnych koszar konia swego i swego pachołka. Wszyscy czterej służący popędzili cwałem.
— A teraz ułóżmy plan wyprawy — odezwał się Porthos. — Dokąd najpierw jedziemy?
— Do Calais — odparł d‘Artagnan — jest to droga najprostsza do Londynu.
— Niech i tak będzie! — rzekł Porthos — ale jabym coś powiedział...
— Mów.
— Czterej mężczyźni, podróżujący razem, wyglądają zawsze podejrzanie: D‘Artagnan da każdemu z nas zlecenie. Ja najprzód wyruszę drogą do Boulogne, we dwie godziny po mnie Athos wypuści się w stronę Amiens; Aramis podąży za nami drogą do Noyon; d‘Artagnan zaś pojedzie, którędy mu się spodoba, w ubraniu Plancheta, gdy tymczasem Planchet uda się za nami, przebrany za d‘Artagnana w mundurze gwardzistów.
— Panowie — odezwał się Athos — mojem zdaniem, nie należy wtajemniczać pachołków w sprawy tego rodzaju: szlachta nieraz zdradza tajemnice podobne, służba sprzedaje je zawsze.
— Plan Porthosa wydaje mi się niepraktycznym, z tego względu, iż ja sam nie wiem, jakie zlecenia dać mu mogę. Jestem oddawcą listu, nic więcej. Nie mam i nie mogę stworzyć trzech kopij tego pisma skoro zamknięte jest pieczęcią; według mego więc zdania, wypada nam podróżować wspólnie. List ten tu się znajduje, w tej oto kieszeni.
I wskazał, gdzie list ma ukryty.
— Jeżeli zabity zostanę, jeden z was go weźmie i dalej pojedzie; gdy padnie ten drugi, przyjdzie kolej na innego,