Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto ci o tem powiedział? — zawołał Aramis, blednąc jak chusta.
— Widziałem ją.
— I ty wiesz, kto ona jest?
— Domyślam się przynajmniej.
— Słuchaj — rzekł Aramis — skoro tyle rzeczy już ci wiadomo, może wiesz także, co się z nią stało?
— Sądzę, iż powróciła do Tours.
— Do Tours? a tak, więc znasz ją widocznie. Lecz, jak mogła tam powrócić, nie powiedziawszy mi o tem ani słowa?
— Obawiała się, aby nie aresztowano.
— Czemu nie napisała do mnie?
— Bo lękała się tem skompromitować ciebie.
— D‘Artagnanie, życie mi zwracasz! — zawołał Aramis. — Sądziłem już, że mną wzgardzono, że mnie zdradzono. Tak szczęśliwy się czułem, ujrzawszy ją znowu! Nie mogłem uwierzyć, aby narażała swoją wolność dla mnie; a jednak jaka przyczyna sprowadzić ją mogła do Paryża?
— Przyczyna, dla której dziś wyruszamy do Londynu.
— A cóż to za przyczyna? — zapytał Aramis.
— Dowiesz się o niej kiedyś, Aramisie; na teraz chcę naśladować powściągliwość w mowie siostrzenicy doktora.
Uśmiechnął się Aramis, przypomniał sobie bowiem bajkę, opowiedzianą przyjaciołom.
— Dobrze skoro więc wyjechała z Paryża, a ty pewny tego jesteś, d‘Artagnanie, nic mnie już nie zatrzymuje, i gotów jestem z tobą pojechać... Dokądże teraz idziesz?
— Do Athosa, ale proszę cię, śpiesz się, bo dużo czasu już straciliśmy. Zawołaj Bazina.
— Czy i on z nami pojedzie?
— Może. W każdym razie byłoby dobrze ażeby z nami poszedł do Athosa.
Aramis przywołał Bazina i rozkazał mu podążyć za nimi do Athosa.
— Chodźmy — rzekł biorąc płaszcz, szpadę i trzy pistolety i otwierając wszystkie szufladki dla przekonania się, czy w nich nie znajdzie choć kilku zabłąkanych pistolów.
Przekonawszy się ostatecznie, że poszukiwania te są zbyteczne, ruszył za d‘Artagnanem, rozmyślając, w jaki spo-