Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdradzenia mojej pani, za pomocą tortur wydrzeć mi zeznania, które mogłyby narazić cześć, a może i życie mojej dostojnej władczyni.
— Moja pani — odpad Bonacieux — dostojna władczyni twoja jest przewrotną Hiszpanką, a co kardynał robi, to dobrze robi!...
— Mój panie — rzekła młoda kobieta — znałam cię, jako tchórza, skąpca i głupca, lecz nie wiedziałam, że jesteś nikczemny!
— Pani! — rzekł Bonacieux, który nigdy nie widział żony tak rozzłoszczonej, a unikał kłótni małżeńskiej — pani!... co ty mówisz?
— Mówię, że jesteś nędznikiem! — ciągnęła pani Bonacieux, widząc, że bierze przewagę nad mężem. — A!.. więc ty się zajmujesz polityką, ty! i do tego kardynalistowską. A! sprzedajesz się czartowi za pieniądze, z duszą i ciałem?...
— Wcale nie czartowi, bo kardynałowi.
— To wszystko jedno! — krzyknęła młoda kobieta — Richelieu to szatan!...
— Cicho bądź, pani, milcz!... mógłby cię jeszcze kto usłyszeć.
— Tak, masz słuszność i musiałabym się wstydzić za twoje tchórzostwo.
— Czegóż więc ode mnie żądasz? zobaczymy!
— Mówiłam ci już, abyś natychmiast pojechał i uczciwie spełnił zlecenie, którem raczę cię obarczyć, a pod tym warunkiem zapomnę i przebaczę ci wszystko; co więcej — wyciągnęła rękę do niego — zwrócę ci moją przyjaźń.
Bonacieux był tchórzem i skąpcem, lecz kochał swoją żonę, rozczulił się.
Mężczyzna pięćdziesięcioletni nie może długo chować urazy do dwudziestoletniej żony. Pani Bonacieux dostrzegła to wahanie.
— I cóż, namyśliłeś się? — zapytała.
— Ależ, droga moja, zastanów się, czego żądasz odemnie; Londyn bardzo daleko od Paryża, a kto wie, czy ze zleceniem, jakie mi powierzasz, nie łączy się niebezpieczeństwo!
— Mniejsza o to, jeżeli go unikniesz.
— Słuchaj, pani Bonacieux, słuchaj, ja stanowczo od-