Strona:Aleksander Brückner-Starożytności słowiańskie.djvu/08

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mylne, t. j. Niederle uważa słowo za rodzime, gdy jest w istocie obcem a częściej bywa i odwrotnie; pozory łudzą. On nie filolog, ale starał się o najlepsze informacje; nie jego też wina, gdy go zawodzą. To najkrótszy rozdział.
W drugim opisał N. życie fizyczne, od narodzenia do śmierci, głównie życie płciowe, ślubne i nieślubne, troskę o ciało i jego czystość, jadło i napoje, choroby i śmierć. Narodziny zbywa krótko dla braku źródeł, na folklorze dzisiejszym najmniej mógł się oprzeć w braku prac podstawowych (czemu u nas Bystroń zaradził); główną wagę kładł tu na obrzędy weselne — przytoczył obfitą bibljografję, ale szczegółów obrzędowych spólnych, prasłowiańskich, nie wiele mógł się dopatrzyć, coby od aryjskich odbiegały. Brak tu wielu rzeczy, które Kadlec dopełnić winien; N. rozprawia np. o wierności małżeńskiej, lecz ani wspomniał, że chyba Słowianie jedyni utworzyli osobną nazwę dla żony porzuconej albo raczej napędzonej przez męża, zowiąc ją „poćpiegą“; tak częstem było to zjawisko, potwierdzane nam i przez dokumenty: w Czechach występywał legat rzymski przeciw klerykom, żeniącym się z poćpiegami jeszcze w XII wieku. Cały ten dział wymaga uzupełnień z dzisiejszego folkloru; nie wchodząc w bajki o poliandrji i t. p. należy przedewszystkiem stwierdzić, że żywot płciowy u Słowian był o wiele swobodniejszy niż u Germanów; żona dopiero stawała się nietykalną, wyłączną własnością męża. Dalej, że śluby przez porywanie, umyczka, są właśnie zaprzeczeniem ślubu i nie zostawiły też z tej przyczyny żadnych śladów w obrzędach weselnych; co z nich tłumaczą jako ślady umyczki, nic z nią nie ma spólnego; są to zabawy dla urozmaicenia i przedłużenia obchodu.
Nierównie obszerniej i gruntowniej wypadł rozdział III, pogrzeb starosłowiański, gdzie i archeolog przemawia, co przedtem tylko dla przyborów tualetowych (brzytew, zwierciadełek i t. d.) głos zabierał. Chodzi o palenie i chowanie zwłok, dalej o cały ceremonjał pogrzebowy, bdyn (nasz „pusty wieczór“ t. j. czuwanie nad zwłokami, co z budą nic niema do czynienia) i trizna, igrzyska (gonitwy, zabawy i t. p.), poczem następywała strawa, u nas dopiero od XV wieku stypą przezywana. Żale dla cmentarzy wykłada N. mylnie od żalu; żale są poprostu urny (od urere, palić; to samo znaczy i nasze słowo identyczne z żarem). Odznacza się ten rozdział licznemi ilustracjami, zajmującemi odtąd coraz więcej miejsca (i znaczenia); dodał N. i nowy dokładny przekład arab-