Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogło być z nami nieco gorzej. Mogło być to samo, co z panem sekretarzem barona Teitelberga... Ale szkoda czasu na dyskusje... Schodźmy powoli na dół. Muszę telefonicznie wezwać komisję sądowo-lekarską i obejrzeć pokoje gościnne. Sądzę, że i tam znajdę coś ciekawego...
Gdy znaleźli się w klatce schodowej, książę Strogow zatrzymał Blindowa.
— Panie radco... — mówił Strogow, patrząc nieśmiało w oczy starego detektywa.
— Słucham księcia....
— Niech mi pan powie, czy baronowej Teitelberg grozi pod tym dachem jakieś niebezpieczeństwo?...
— Doprawdy książę, że trudno mi odpowiedzieć. Zbyt mało jeszcze orjentuję się w sytuacji.
Mina księcia zdawała się być coraz bardziej zakłopotana, oczy jego szukały czegoś w kącie korytarza, wahał się chwilę, ale potem mówił z rosnącym niepokojem:
— Bo wie pan radca... Choć może nie powinienem tego mówić... ale baronowa Teitelberg jest mi bardzo droga... Ani przez chwilę nie wahałbym się poświęcić dla niej wszystkiego. Zrozumie więc pan, że czuję straszny lęk i niepokój. Obawiam się, że w tym przeklętym domu dopełnia się jakiś straszliwy akt zemsty za jakieś popełnione zbrodnie... Oczywiście,