Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przypuszczały atak na skronie. Podniosła ręce do rozpalonego czoła, aby uśmierzyć tętno.
Tymczasem Lotti stała w kącie i patrzyła z obłędnym strachem w oczy swojej pani. Ale pani Luiza nie zwracała uwagi na przerażoną dziewczynę. Przebiegała szybko pokój, nie mogąc nadążyć myślom. Cisza przedłużała się w nieskończonność. Wreszcie baronowa Teitelberg ocknęła się.
— Możesz odejść — rzuciła szorstko. — Jedź na Grunewald, a jutro wcześnie przyjdź tutaj. Powiem ci co postanowiłam...
Dziewczyna poruszyła się jak automat zgasiła żyrandol, zapaliła nocną lampkę i w poczuciu wielkiej winy ze schyloną głową wysunęła się z pokoju.
W samotności myśli baronowej zaczęły się układać w pewien porządek. Wyznanie dziewczyny wstrząsnęło nią głęboko. Jeśli prawdą jest, — myślała, że Lotti oknem wpuszczała Haunera, to niewątpliwie tylko ten mógł być mordercą jej męża. Widocznie walizka, którą Adolf tak starannie przechowywał, zawierała jakąś tajemnicę, którą Hauer chciał spieniężyć... Zresztą Hauner nie musiał sam popełnić zbrodni, — mógł mieć wspólników... Mógł zagadywać w jednym z pokoi dziewczynę, a tymczasem jego wspólnik mógł przekraść się do gościnnego pokoju i przez otwór kominka