Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Widocznie często musi pan podróżować... — zagadnął detektyw, niezrażony nieuprzejmą odpowiedzią.
— Z czego pan to wnosi?
— Poznaję po zniszczonej walizce...
W oczach pasażera błysły niespokojne iskry, z wyraźną niechęcią spojrzał na urzędnika policji i burknął:
— Za to pan, widocznie rzadko podróżuje... Śpi pan w pociągu tak spokojnie, że można pana wynieść wraz z walizkami...
— Czyste sumienie, — odparł ze swobodnym uśmiechem Blindow.
Tymczasem służba kolejowa zapaliła w wagonie lampy. Potok jasnego światła przywrócił staremu detektywowi możność chłodnego rozumowania. Przypomniał sobie, że przygodny jego towarzysz, uderzająco podobny jest do znanego wśród szumowin Berlina, awanturnika i atlety, który grasował pod popularną nazwą: „Ommy.“ Skąd ten człowiek przywędrował nad Sprewę, nikt dokładnie nie wiedział. Jedni twierdzili, że pochodził on z Rumunji, drudzy, że z zamorskich kolonji niemieckich. Prawdopodobnie jednak był to Włoch. Wskazywało na to jego nazwisko: Rudolf Ommino. Ommy pracował czasem jako robotnik portowy, częściej jednak zaczepiał się o łatwiejszy chleb i podróżował jako atleta i żongler