Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szybko, miał wrażenie, że dotknął bryły lodu. Potem odwrócił się ku drzwiom, ale Hauken zatrzymał go jeszcze ruchem ręki.
— Więc na starość nie będzie pan tak samotny jak ja, ma pan żonę i dzieci?...
— Tak, panie prezydencie.
Głowa Haukena opadła bezwładnie na zimne dłonie. Blindow usłyszał przejmujący szloch. Szybko zamknął drzwi za sobą i wybiegł na korytarz.
— Biedny człowiek, rzeczywiście łachman ludzki... Niepotrzebnie wyrwałem się z tym bratem i dziećmi, — czynił sobie gorzkie wymówki.
Zaledwie radca policji wszedł do swego pokoju, połączył się z biurem Hernera i prosił o przywołanie do telefonu agenta Glasgiera.
— Panie Glasgier, — mówił z pośpiechem do mikrofonu. Dziś otrzymałem od senatu gdańskiego pozwolenie na przyjazd. Zawdzięczam to znajomościom, jakie poczyniłem w willi Teitelberga na Grunewaldzie. W kieszeni mam czternasto-dniowy urlop, podpisany przez Haukena. Za trzy godziny opuszczam Berlin. Panu powierzam opiekę nad mojem mieszkaniem. Klucz zostawiam u stróżowej. Proszę zajrzeć tam codziennie i skontrolować, czy złodzieje nie wynoszą moich mebli. W imię tyloletniej współpracy z panem, proszę o tę drobną przysługę.