Strona:Aleksander Błażejowski - Tajemnica Doktora Hiwi.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


ROZDZIAŁ V.
W POLSCE.

Od strony Nowego Meklenburga i Krzyża ku granicy polskiej jechała pełnym gazem olbrzymia limuzyna, oblepiona grubą warstwą błota. W szarej poświacie dnia wyglądała, jak popielata bryła, posuwająca się z szybkością lawiny po krętej linji gościńca. Szofer zgasił reflektory i zwolnił pęd. Wedle otrzymanych od miejscowej ludności informacji o kilka kilometrów stąd znajdowały się już graniczne posterunki polskie. O tej wczesnej porze okoliczne wsie budziły się już z głębokiego snu. Rozpoczynała się pierwsza praca ludzi jeszcze rozleniwionych i zaspanych.
Szofer zapukał w szybę i wskazał ręką na horyzont. Baronowa Teitelberg pobiegła oczami w wskazanym kierunku, ale nie mogła nic dojrzeć. Horyzont otulony był niebieskim dymem mgły.
— Dymitr, co on pokazuje? — spytała z niepokojem.