Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wychodąc zamąż, była piękna, nie posiadała jednak żadnych kwalifikacyj ani na żonę, ani na kochankę. Sprawy gospodarstwa domowego były dla niej obojętne, i niechętnie zajmowała się niemi, rozmowy z mężem o jego spekulacjach finansowych nie interesowały jej zupełnie, zresztą były to zbyt trudne tematy dla jej umysłu i męczyły ją szybko. Pieszczoty przyjmowała początkowo z jednakowym uśmiechem, później z jednakowym grymasem niezadowolenia, nie odczuwając w nich przyjemności. Często zazdrościła przyjaciółkom temperamentu i zmysłowości. Chciała w sobie to samo odnaleźć czy wyrobić, — chciała dojść do tego, żeby dla pieszczoty męża, lub dla zdobycia kochanka być zdolną do ofiar, do rezygnacji z wygód i dobrobytu. W żaden sposób na dnie duszy i serca nie mogła znaleźć takiej iskry, któraby dała się rozdmuchać w ogień. Próbowała lekturą rozbudzić swoje zmysły, czytała dziesiątki bezwartościowych romansów francuskich, bezwartościowych, ale bogato wydanych nowel i powieści najmodniejszych zagranicznych propagatorów pornografji, sama prosiła męża, by oprowadzał ją po przybytkach podkasanej muzy, aż jej się to wszystko... znudziło.
Karol po roku zniechęcił się do żony, szukał ujścia dla swego temperamentu poza domem. Pani Hala była z tego zadowolona, uwalniało ją to od roli ofiary. Jeśli istniała jakaś mała doza energji i temperamentu w pani Hali, to ta objawiała się jedynie w salonie Zmigrydera lub Hersego, gdy kombinowała z dyrektrysą nową suknię balową, płaszcz lub kostjum. Bal, raut, czy spacer, stanowiły dla pani Hali tylko wtedy atrakcję, gdy wiedziała, że nową toaletą potrafi wzniecić zazdrość