Strona:Aleksander Błażejowski - Czerwony błazen.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To wykluczone!!!
Komisarz Borewicz nie spuszczał oczu z pani Hali, badając, jakie wrażenie wywołała na niej to pytanie. Pani Hala zniosła je spokojnie, i żaden nerw jej twarzy nie drgnął.
— Kończę już obowiązki inkwizytora i proszę o odpowiedź tylko na to ostatnie pytanie: czy wydaje się pani możliwe, by jej mąż wieczory spędzał w „Złotym Ptaku” i występował na scenie, jako czerwony błazen, tając to przed panią i otoczeniem?
— Uważam to za zupełny absurd. Przedewszystkiem Karol był zamożnym człowiekiem i nie miał potrzeby zarobkować na scenie, potem mąż mój nie był ani dowcipny, ani nie posiadał głosu, grać nie umiał na żadnym instrumencie. A zresztą, — w tej chwili przypomniałam sobie fakt, który zupełnie zbije pańskie przypuszczenie: przed kilku dniami byłam wraz z mężem i państwem Druskimi na występie czerwonego błazna. A rozdwojenie osoby jest chyba niemożliwe...
— A jak zachowywał się mąż pani w chwili występu czerwonego błazna? — Czy nie był zdenerwowany?
— Nie, — jak zwykle w teatrze, spał...
Komisarz Borewicz pożegnał panią Mertingerową, dziękując za informacje.
Na odchodnem zapytał, czy ciało zabitego ma być przewiezione do domu, czy też do jednego z kościołów lub kaplic. Pani Mertinger obiecała telefonicznie wydać swe dyspozycje...
Po wyjściu komisarza policji pani Hala przeszła do pokoju męża. Dziwne przeżywała wrażenie, nie mogła sobie uświadomić, czy wizyta komisarza policji i straszna wiadomość o morderstwie była halu-