Przejdź do zawartości

Strona:Aleksander Świętochowski jako beletrysta.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Miłość ta nie zna żadnych praw ludzkich, a jak wszystko, co ludzkie, przemijających, żadnych geograficzno-politycznych, ani kastowych, ani przekonaniowych rozgraniczeń; żadne kopce, żadne komory celne dla niej nie istnieją. «Czyż więc nie lepiej ― mówi bohater obrazka Sam w sobie ― ażeby nie arystokratka z demokratką, Niemka z Francuzem, ale człowiek rozmawiał z człowiekiem? Volapük wyśmiano, a jednak tkwi w nim wielka idea. Język powszechny pozwoliłby ludziom zataić swoje pochodzenie. Kiedyś był nim język łaciński ― i wtedy studenci najrozmaitszych narodowości w Padwie lub Pradze stanowili jak gdyby jedną rodzinę. Dziś dzielą się na związki, kółka, stowarzyszenia narodowe ― i szczerza do siebie zęby… Francuz warczy na Niemca, Irlandczyk na Anglika, Słowak na Węgra, nie tylko w swoim domu, ale wszędzie.»
Taką jest wyznawana przez Świętochowskiego wielka idea braterstwa ludów. Mniejsza o to, że na dziś jest ona nieziszczalna, że od życia rzeczywistego oddziela ją cała przepaść konieczności