Strona:Aleksander Świętochowski - Historja chłopów polskich w zarysie II (1928).djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skiej, skala ich rozwiązań tego zagadnienia była mniejszą, niż w publicystyce i ograniczała się przeważnie do obrony ziemiaństwa folwarcznego od uszczerbków. W ujawnionej opinji społeczeństwa odezwał się szereg głosów rozmaitego nastroju między krańcami konserwatywnym i radykalnym. Dobywały się jeszcze z piersi liryków socjologicznych czułe westchnienia nad dolą «poczciwego kmiotka». A. E. Koźmian[1] usprawiedliwiał go, że «nie zna poszanowania cudzej własności, bo swojej nie ma», że «nie umie zachować miary, gdy się choć na chwilę z ucisku wyłamie», w którym «noc go spędza, noc wypędza»; radził: «zamyślmy się i zastanówmy, czyli nie nadeszła chwila, w której około nadania własności najliczniejszym mieszkańcom tej ziemi pracować potrzeba. Przejmijmy się naprzód uczuciem miłości chrześcijańskiej, uczuciem sprawiedliwości dla tego ludu, który od tylu wieków ma prawo o nią się domagać. Pomnijmy na jego zasługi, prace i tylowieczną nędzę; pomnijmy, że jemu winniśmy żywność tej ziemi i chleb, który pożywamy... Abyśmy się okazali sprawiedliwymi, powinna być nasza ofiara nieprzymuszona, lecz dobrowolna». Ale sentymentalne nawoływania odzywały się już rzadko i tak nie wpływały na rozwój sprawy włościańskiej, jak śpiew skowronka nie wpływa na uprawę roli. Teraz zajął się tą sprawą rachujący rozum. Przyznać trzeba, że obrońcy dotychczasowi byli nieliczni, albo raczej zabierali głos nielicznie. O. Korwin-Milewski[2], zasło-

  1. «O kmiotku polskim» Ateneum Kraszewskiego, Wilno 1843, III. Także Leszno 1843.
  2. Uwagi nad kwestją włościańską, Paryż 1858.