bów, ciskający klejnoty przed siebie,» widać i z tego, że synowi swemu dał na imię Kordyan, a w «Listach z pod Lwowa» wspomina, że «szalał w młodości za nieznajomym sobie osobiście Juliuszem i po całych dniach tułał się po lasach z jedną z płomiennych książek jego.»
Pomimo jednak, że Ujejski przejął się duchem trzech wielkich poetów, nie można powiedzieć, żeby był ich naśladowcą; myśli, wzięte od nich, wypowiadał samodzielnie, a co do uczuć, to szukał ich w sobie samym i społeczeństwie, które się uczuciami wielkich poetów nawskroś przejęło.
∗
∗ ∗ |
Dzieckiem był Ujejski, a już marzył o tem, aby być poetą; gdy wyrósł na młodzieńca, marzył, aby się stać poetą głośnym. Majac lat 21, wołał:
Młodości moja! ty mi bądź aniołem,
Prowadź do celu i drogą cierniową,
Bylem szedł zawsze z podniesioną głową,
Bylem nie żółwiem był, ale sokołem.
Młodości moja! i nad mojem czołem
Możesz się wznosić z męczennika wieńcem,
Bylem narodu został ulubieńcem...
Wcześniej jeszcze, mając lat siedemnaście, dumnie zapowiadał, że nie jest już dzieckiem, i już wówczas wierzył, że będzie miał siły, aby «z braćmi starszymi biegnąć w zawody i dzielić ukryte ich prace i trudy,» wierzył, że «dąbczak, co ledwie gałązką podniósł się od ziemi... przerośnie... wysmukłe brzozy.» Dąbczak nie przerósł brzóz wysmukłych: liryka Ujejskiego nie wzniosła się ani jednego razu do potęgi wielkich poetów, ani razu nie wyszła «z planet i gwiazd kołowrotu,» ani razu nie spadła w otchłań dantejskiego piekła; ona krąży na średniej wysokości, ale takiej, że z niej — pod nią — widać ziemię i ludzi, nad nią — niebo i Boga. Inne za to życzenie Ujejskiego spełniło się w zupełności: «stał się narodu swego ulubieńcem,» bo umiał — wcale nie «orlą źrenicą» i nie «zaostrzonym słuchem» (jak myślał) — ale sercem «wgłębić się w jego pierś.»
Ale nie od razu. Najwcześniejszy zbiór jego poezyi, «Pieśni Salomona» (1846), składający się z dwu wiązanek («Pieśń z pieśni» i «Kaznodzieja»), posiada wartość małą. Inne utwory młodzieńcze wydał Ujejski dopiero w r. 1848 p. t.b«Kwiaty bez woni» i w r. 1849 p. t. «Zwiędłe liście.» Większość tych kwiatów i liści świadczy, że poeta nie stoi jeszcze o własnych siłach, ale niektóre są już bardzo piękne, jak np. «Stance do mojej matki,» a przedewszystkiem «Maraton.» Budowa tego poematu lirycznego jest doskonała, szczegóły kilkoma pociągami pióra skreślone wybornie, akcya, płynąca naprzód z szaloną zybkością, olbrzymie sprawia wrażenie, ale co przedewszystkiem nadaje poematowi wysoką wartość, to entuzyazm i zapał samego poety, bijące zarówno z opowiadania o bohaterstwie i miłości ojczyzny Hellenów, jak z dopisanego później wstępu lirycznego, który powstał zresztą wyraźnie pod wpływem ostatnich wierszy «Pieśni Wajdeloty,» i z zakończenia, w którem streszcza poeta swą myśl przewodnią: «Błogosławiony, kto... duchem nie spada, ale się przemienia w owego orła, co pioruny dzierży»[1].
Śliczna «Pieśń o ziarnie,» (napisana w roku 1843), tak harmonijna, tak pogodna, tchnąca tak szlachetnym idealizmem, to, obok «Maratonu,» także dowód, że talent Ujejskiego rozwijał się szybko; wypowiada w niej poeta swą miłość ludu: chciałby «ukochać lud nasz chęciami młodości, odkrywać perły, skryte w jego łonie, z znoju mu ścierać podeptane skronie, a karmić ziarnem wiary i miłości.» Nie wiedział, że niedługo już przyjdą szatani, którzy w sercach ludu siać będą ziarna nie miłości, lecz nienawiści, że zbliża się już piekielna godzina, w której syn zabije matkę, brat zabije brata. Ale przeczuwał, że niebawem przyjdzie mu «gęśl dawną rzucić pod nogę i gniewną stopą deptać ją i łamać» i «wyciągnąć ramię po Jeremiasza gęśl, do wtóru bratnich jęków ją ostrunić, dzikim rozstrojem każdą pieśń spiołunić.»
Przyszła chwila, godna jeremiaszowej pieśni, przyszedł rok 1846, w którym «ze zgrozą świata okropne dzieje przyniósł nam czas.» W poezyi Ujejskiego następuje zwrot poeta staje się wyrazicielem uczuć zbiorowych. Najwcześniejszym wyrazem bólu są «Trzy strofy,» «Ziemia,» «Fragment,» «Lilia,» «Perły boleści;» te pieśni to jakby prolog do «Skarg Jeremiego.»
- ↑ Zakończenie «Maratonu,» składające się z trzech strof czterowierszowych, ukazało się w druku dopiero po śmierci poety w Krakowskim Przeglądzie Literackim, 1897, N% 19 i 20.