ty i już w tym wieku, dla innych w rajskie opływającym rozkosze, przebywał tak twardą szkołę doświadczeń, doznawał tylu upokorzeń i goryczy!
To też nic dziwnego, że dysząc nienawiścią ku swemu otoczeniu, do późna obcym był tym uczuciom delikatnym, subtelnym w swoich odcieniach, w których malowaniu celował autor Maryi; że nie zdobył tego pogodnego na świat poglądu, jaki cechuje Zaleskiego utwory; że owszem znajdował rozkosz w kreśleniu scen krwawych i zbrodni, wywołanych uczuciem zemsty, w odwet za krzywdy doznane.
Było to następstwo wrażeń, doznanych w pierwszej młodości.
Że ta hajdamacka pedagogika nie oswoiła go z chłostą, nie starła wstydu z jego czoła, nie zabiła w nim poczucia osobistej godności, to zawdzięczał jedynie wrodzonemu uczuciu dumy i przekonaniu, że przez upór, zaciętość, odnosi nad swym katem zwycięstwo, że zresztą jest wyższym od niego, skoro mu się ugiąć nie daje.
Ta wielka siła odporna była dla niego talizmanem, chroniącym go od upodlenia. Nawet uczył się dobrze.
Gdy jednak z końcem roku szkolnego przybył z pochwałą na wakacye do domu, zamiast spodziewanych uciech i przyjemności wiekowi jego właściwych, znalazł tu bladą troskę o jutro. Ojciec bowiem nagle miejsce utracił i na razie nie mógł znaleźć innego. Wśród takich zaś okoliczności niepodobna było myśleć o wysłaniu syna po wakacyach do szkoły.
Wprawdzie stary Goszczyński po uciążliwych staraniach zdobył późną jesienią jakieś miejsce w Nowym Konstantynowie na Podolu; kilka miesięcy jednak spędzonych na bruku, oraz koszta przeniesienia się w dość odległą od Siomak okolicę, wyczerpały zapewne szczupłe jego zasoby. Nie polepszyło się widocznie położenie materyalne i później, skoro poeta przez lat trzy używał przymusowych wakacyj. Jeżeli jednak w ciągu tego czasu nie kształcił się naukowo, to go rozwijała przyroda, oraz czytanie książek, jakie mu do rąk przypadkowo wpadały. Pomiędzy niemi znalazł się i Gonzalw z Korduby, który więcej, niż inne, wyobraźnię jego zapalił. Pod jego wpływem zaczął marzyć o wyswobodzeniu Ziemi ś.
Nareszcie w r. 1814 rodzice zdobyli się na wysłanie go do nowozałożonej szkoły w Winnicy, której rektorem naówczas był ks. Michał Maciejowski. Tu znalazł przyjaźniejsze otoczenie dla siebie, a co ważniejsza, zetknął się z Tymkiem Padurą, którego miejscem urodzenia były także Ilińce. Wspólność kolebki zbliżyła ich do siebie, ułatwiła zawiązanie serdecznego stosunku. Goszczyński przyjęty do klasy pierwszej, przykładał się i tu pilnie do nauk i na końcu roku znów pochwałę otrzymał. Pomimo to do Winnicy po wakacyach nie wrócił. Ojciec bowiem w swym koczowniczym zawodzie przeniósł się do Chłystynówki, położonej w powiecie Czerkaskim, gdzie mu niejaki Rembertowicz miejsce ekonoma w dobrach hr. Branickiego wyrobił. Tu, jak się zdaje, stary Goszczyński nieco swe interesa poprawił, skoro mógł oddać syna do szkoły w dość odległym Humaniu.
Czteroletni też pobyt w tym zakładzie stanowi najważniejszy okres w rozwoju umysłowym poety.
Szkoła powiatowa humańska, założona i uposażona przez Potockich z Tulczyna, zostawała pod kierunkiem ks. Bazylianów, którzy starali się na stopie wyższej ją utrzymać. Dzieliła się ona na klas pięć, ale kurs w ostatniej trwał lat dwa. Tym sposobem zbliżyła się do typu dawnych szkół wojewódzkich i w dziejach oświaty niepoślednie miejsce zajęła. Zwykle wykładało w niej 5—8 nauczycieli, liczba zaś uczniów w niektórych latach dochodziła do 350.
Gdy do niej w r. 1815/16 przybył Goszczyński, rektorem jej był ks. Julian Michalewski, który zarazem wykładał naukę wymowy i język francuski. W okolicy słynął on jako literat i poeta; jakoż tłómaczył Alfierego i Metastazego. Obok niego obowiązki prefekta spełniał ks. Leon Skibowski. Ten udzielał nauki obyczajowej i nauk przyrodniczych, oraz odbywał z uczniami dla herboryzacyi wycieczki. Języków starożytnych uczył ks. Klemens Hryniewiecki, matematyki ks. Tymowicz, literatury Pełczyński, fizyki do klasy III ks. Luberawski, wreszcie języka francuskiego w klasach wyższych de Lins.
Goszczyński, odznaczony w Winnicy, w klasie I-szej pochwałą, przyjęty został do drugiej. W Humaniu też zetknął się z Bohdanem Zaleskim, z Józefem Mianowskim, późniejszym rektorem b. Szkoły Głównej w Warszawie, Józefem Jeżowskim, serdecznym druhem Adama Mickiewicza i towarzyszem jego pobytu w Odesie i Mo-
Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.2.djvu/15
Wygląd
Ta strona została przepisana.