Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/484

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie na wiele przydała się edukacya: młodzi Wielhorscy, charaktery naogół nieosobliwe, różnemi poszli drogami, probując przedewszystkiem doprowadzić do porządku interesy majątkowe, pozostawione przez ojca w stanie opłakanym, probując szczęścia różnie i z różnem powodzeniem. Jeden z nich, Jerzy, świetną zrobił karyerę w Petersburgu. Ale jeden, jak rzekliśmy, śród nich stanowi wyjątek, a był nim Józef, przyszły generał i minister. Wstąpił on do wojska polskiego w przededniu drugiego podziału Rzpltej, służył w kampanii w 1792 i 1794 roku. Po trzecim podziale udał się za granicę śladem Dąbrowskiego i przybył do Włoch wnet po uformowaniu legionów; pomimo rozlicznych intryg osobistych, jakich pełne są dzieje legionów; w pierwszych zwłaszcza początkach, otrzymał wkrótce szefostwo pierwszej legii, Kiedy Dąbrowski z drugą legią i Kniaziewiczem 1798 r. wysłany był na południe do Neapolu, Wielhorski z pierwszą pozostał we Włoszech północnych, gdzie już lada chwila należało spodziewać się nowych kroków zaczepnych ze strony ledwo uspokojonej Austryi. W rzeczy samej na nieliczną armię polsko-francuską, zgromadzoną na północy, zwaliła się niebawem złączona potęga austro-rosyjskiej koalicyi. Już nietylko z austryakami wypadało mieć do czynienia, lecz z niebezpieczniejszym od nich Suworowem. Wśród takich warunków Wielhorski z całą prawie swoją legią wraz z garnizonem francuskim pod dowództwem naczelnem generała Foissac-Latoura zamknięty i osaczony został przez nieprzyjaciela w twierdzy Mantui. Po długiej i walecznej obronie wypadło poddać się oblegającym austryakom, wszakże kapitulacya zawarta przez Foissac-Latoura z dowódzcą austryackim, zapewniając w ogólnych wyrazach wolny wymarsz polsko-francuskiego garnizonu, zawierała jednakże ten szczególniejszy dodatek, iż o ile śród załogi znajdują się dezerterzy z wojska austryackiego, takowi będą wydani z powrotem do właściwych pułków austryackich. Otóż wiadomą było rzeczą, iż cała niemal legia Wielhorskiego składała się z polaków galicyan, zbiegłych z armii cesarskiej pod sztandary legionowe. To też skutki tego haniebnego warunku kapitulacyi, przyjętego przez Foissaca, były opłakane: oficerowie austryaccy, ledwo wstąpili do Mantui, przemocą wyciągali z szeregów legii i garnizonu nieszczęsnych «dezerterów,» zabierając ich już nietylko jako niewolnika wojennego, lecz traktując jako prostych zbrodniarzy. Napróżno opierał się Wielhorski tym gwałtom; jego legia, która już podczas długiego i uciążliwego oblężenia twierdzy znacznie była stopniała, obecnie, po wyłowieniu wielkiej ilości szeregowców i nawet oficerów przez władze wojskowe austryackie, zmalała zupełnie, faktycznie niemal przestała istnieć, tak że zaledwo stukilkudziesięciu ludzi mógł Wielhorski wyprowadzić do Francyi. Była to ciężka katastrofa dla legii pierwszej; gdy zaś niebawem i legia druga, ściągnięta z powrotem na północ z Neapolu, w straszliwej bitwie pod Trebią i krwawych z Suworowem utarczkach ogromne poniosła straty, prawie jednocześnie, bo w połowie 1799 roku, cała organizacya legionowa głęboko podcięta została u korzenia. Wielhorski żywo wziął do serca postąpienie Foissac-Latoura; gdy zaś zarazem generał francuski, ażeby usprawiedliwić swoją kapitulacyę, w relacyi urzędowej do Dyrektoryatu paryskiego w nieszczególnych barwach przedstawił zachowanie się legionistów polskich podczas oblężenia Mantui, i gdy odpowiednie ustępy tej relacyi, ubliżające polakom, przedostały się do gazet i pism publicznych, Wielhorski z ostrym listem zwrócił się do Foissac’a, żądając od niego bądź udowodnienia, bądź cofnięcia zarzutów, uczynionych polakom pod nim słucym a pośrednio i jemu samemu. Wyznać wprawdzie należy, iż niektóre z tych zarzutów, dotyczące pewnych wybryków, niekarności i swawoli prostego żołnierza legionowego, nie były bez podstawy. Wywiązała się znana wymiana listów, pomiędzy Wielhorskim a generałem francuskim, która omal nie doprowadziła między nimi do pojedynku, rzecz załatwiono jednak polubownie; zresztą francuz, wytykając niejedno szeregowcom i niższym oficerom legii, pełne uznanie oddawał poświęceniu i zasługom jej szefa. Sam Wielhorski nie mógł już uczestniczyć w dalszych walkach z koalicyą 1799 roku, gdyż przy kapitulacyi Mantui wypuszczony był, jak i reszta załogi, na słowo honoru, że broni w tej wojnie więcej nie podniesie. Jednak nie próżnował: udał się do zakładów (dépôts) polskich, ustanowionych w Marsylii i Medyolanie, gdzie kierował organizacyą nowych zaciągów, mających wypełnić dotkliwe szczerby, uczynione w obu legiach przez kapitulacyę Mantui, oraz walki w Neapolu i nad Trebią. Tymczasem jednak stanowcze zaszły zmiany w położeniu wewnętrznem