Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Małachowską, Emilią Szczaniecką, Sowińską, Klementyną Hofmanową, Anną z Rejtenów Gieryczową, Teresą Kicką, Rozalią Biszpingową, zorganizować służbę ratunkową szpitalną i oddać się z poświęceniem bezgranicznem sprawie miłosierdzia.
«Jej ręką udzielane leki — pisze cytowany bezimienny autor — prędszą i pewniejszą czyniły ulgę cierpiącym. Na jej to ręku niejeden jadem boleści trawiony, lżej oddawał ostatnie tchnienie gasnącego życia. Chorzy mieli ją za istotę nadludzką siłą obdarzoną. Niejeden na łożu boleści konającym głosem powtarzał: «Gdybym ją ujrzał, umarłbym spokojnie.» Klaudyna przychodziła wtedy, siadała przy łożu umierającego, jego rękę wpółmartwą i chłodną ująwszy w swe dłonie, śledziła każde spojrzenie niknącego wzroku i zostawała do chwili, gdy konające usta z ostatniem tchnieniem wyjęczeć jeszcze mogły jej imię, aż ścięte śmiertelnym chłodem zamilkły na wieki.»
Po uśmierzeniu klęski powróciła Klaudyna z mężem do stron rodzinnych, lecz reakcya polityczna w W. Ks. Poznańskiem znagliła Potockich do przeniesienia się do Drezna.
Nadwątlone wysiłkiem zdrowie nie rokowało Klaudynie długiego życia. Wiedziała o tem dobrze sama i dlatego nie mogąc już czynnie dla dobra ludzkości cierpiącej pracować, postanowiła całe swoje mienie oddać utworzonemu pod prezydencyą pani Dobrzyckiej komitetowi dobroczynności. Spieniężyła wszystkie klejnoty rodzinne, wyzuła się ze wszystkich uprzyjemniających życie wygód, by takim przykładem zachęcić rówieśniczki swoje do czynów abnegacyi i poświęcenia.
Tu, w Dreznie, w roku 1833 zawiązany został, niestety, już nie na długo, związek serdeczny Klaudyny, z tem, co umysłowość polska wydała kiedykolwiek gienialnego i szlachetnego, z postaciami takiemi, jak: Mickiewicz, Garczyński, Witwicki, Pol, Odyniec, Klementyna z Tańskich. W gronie takiem, gdzie po trudach dni, spędzanych na niesieniu pomocy nieszczęśliwym, Mickiewicz odczytywał ustępy z Dziadów, gdzie Pol śpiewał Pieśni Janusza, gdzie Garczyński snuł Dzieje Wacława, dojrzewała dusza Klaudyny i znajdowała nową podnietę do poświęcenia ostatka życia swego tym, którym się również niewiele od życia należało, i tu dostąpiła uroczystego hołdu ze strony czcicieli jej cnót, w formie symbolicznego daru, składkowemi ofiarami ziomków jej poświęconego.
Gdy Mickiewicz wyjechał do Paryża, Klaudyna towarzyszyła umierającemu na suchoty Garczyńskiemu w podróży do Szwajcaryi. Tam nie zadługo w miejscowości Bex znalazł się przy łożu chorego Mickiewicz. Widok poświęcenia się Klaudyny dla gasnącego przyjaciela przejął serce wieszcza istotnym podziwem. «Ta kobieta — pisał do Domejki — życia ma tylko na parę godzin, a przecież znajduje zawsze siły na służenie innym».
I w duszy Klaudyny wzmogło się dla Mickiewicza uczucie zachwytu, gdy widziała w nim serdeczne współczucie i żal nad dolą przyjaciela. «Mickiewicz dzień i noc nie odstępuje Stefana — pisała do Odyńca. — Duszę jego w geniuszu przeczułam a z podziwieniem, ze łzami na niego patrzę. Wyższy jest od nas wszystkich sercem, cnotą, duszą, jak jest i geniuszem wyższym od wybranych».
Nie rozluźniły się serdeczne stosunki Klaudyny z rodziną Mickiewicza i po śmierci Garczyńskiego, który stanowił tak piękną między owemi wyjątkowemi istotami spójnię.
20 września 1833 r. zamknął Garczyński powieki. «Takiej straty nic nie zastąpi — pisała Klaudyna — a przecież za nagrodę liczę, że mi Bóg pozwolił go poznać, zasłużyć na zupełną jego przyjaźń i nie jedną ciężką osłodzić mu chwiłę. Dziś mimowolnie w górę patrzę, kiedy się sądu jego lękam, w górę, za nim, kiedy mi tęskno, zimno między ludźmi».
Przed końcem 1834 r. wybrała się Klaudyna do Avignonu i pomodliwszy się na grobie Garczyńskiego, zerwała listek na intencyę Mickiewicza i zawinąwszy go w ćwiarkę papieru, przysłała poecie do Paryża. Wieszcz dar ów przyłączył do pamiątek, które przechowywał do zgonu.
Niezadługo, jakby w przeczuciu bliskiej śmierci, wybrała się Klaudyna z mężem do Mickiewicza, by w gronie wieszcza i jego rodziny zaczerpnąć sił do walki z trawiącą i nierokującą już długiego życia chorobą. Duch jej koił się wzniosłemi myślami Mickiewicza i krzepił otuchą lepszej doli. Uległa namowom życzliwych i wybrała się do Szwajcaryi pod łagodniejsze niebo. W czerwcu 1836 roku zatrzymała się w Genewie.