Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

literatur różnych ludów słowiańskich rzucał na ich znaczenie głębokie, genialne poglądy i przed zdumionymi słuchaczami coraz nowe, nieznane dotąd światy odsłaniał. A nie byli to ludzie zwykłej miary, przychodzący na wykłady dla uprzyjemnienia sobie czasu. Były pomiędzy nimi takie znakomitości, jak Montalembert, Sainte-Beuve, Ampere, Salvandy, Michelet, George Sand, de Loménie, którzy za rozwojem myśli profesora-poety, z uwagą natężoną zdążali. Ściśle rzecz biorąc, prelekcye jego były tylko świetnemi, porywającemi improwizacyami, w których rzucał poglądy apodyktycznie, nie popierając ich naukowym balastem, a jednak nie jeden z nich usprawiedliwiły późniejsze badania uczonych. Było to wynikiem jego zdrowego rozsądku, wrodzonej mu, a zadziwiającej intuicyi, którą najzawilsze kwestye orłem spojrzeniem rozstrzygał. Dopiero gdy fałszywe doktryny obałamuciły jego umysł, gdy zaczął je na własnych niby, naukowych badaniach opierać (wywód pochodzenia słowian od Asyryjczków — badania etymologiczne), wtedy dopiero stracił grunt pod sobą i zszedł na manowce. Gdyby nie to, nawet przestając tworzyć, byłby na swej katedrze niepospolitem zjawiskiem. Pogłębiając swój wykład z latami stałby się był najdzielniejszym pośrednikiem pomiędzy zachodem, a tak mało znanym dotąd światem słowiańskim i przy swej bezstronności w przyznawaniu każdemu, co mu się słusznie należy, najwierniejszym jego ducha tłómaczem.
Ale złym jego duchem był Jędrzej Towiański, który stanął przed nim jako wysłannik boży w chwili, gdy umysł jego wskutek ponownego obłąkania żony wyszedł z równowagi i najmniej był zdolny przyjmować rzeczy krytycznie. Było to 17 lipca 1841 r., gdy poeta umieściwszy Celinę w domu zdrowia, znalazł się bez grosza, bez nadziei w możliwość jej wyleczenia — słowem w stanie najstraszniejszego moralnego ucisku. Wtedy to, stanąwszy przed nim Towiański, powitał go w imię Boże, objawił swe posłannictwo, i na znak prawdy tego, co mówi, opowiedział mu sen Henryety w Rzymie i oświadczył, że Celina za łaską Bożą w tej chwili uzdrowioną została. Wobec takich rewelacyj najpozytywniejszy umysł byłby się zachwiał, a cóż dopiero skołatany umysł poety, zwłaszcza, gdy przybywszy do zakładu z Towiańskim, znalazł istotnie żonę, pomimo kanikularnej pory, zdrową i przytomną, tak, że ją mógł natychmiast zabrać z sobą do domu. Od tej chwili Towiański w Mickiewiczu najgorliwszego prozelitę dla swej doktryny pozyskał, a wyrazem ekstazy, w jaką umysł jego wprowadził, to sławny wiersz do Bohdana Zaleskiego: «Słowiczku mój!» w którym wypowiedział wiarę i nadzieję, jaką złożył w nowym proroku.
Co powiedzieć o cudownem wyzdrowieniu Celiny? Jest to fakt, którego wytłomaczyć inaczej nie można, jak chyba dziwnym jakimś przypadkiem. To pewna, że ona nigdy nie mogła wzbudzić w sobie wiary w posłannictwo mistrza, który ją zawsze za «bezowocną» uznawał. Natomiast rewelacya snu była prostym podstępem. O nim bowiem, jak i o wielu okolicznościach, wywiedział się od Odyńca, którego zręcznie w przejeździe przez Drezno wybadał. Na czem zaś polegała głoszona przezeń doktryna, można się przekonać z jego pisma: Biesiada (Paryż, I 8ł I) oraz z Filozofii i Krytyki Libelta (poznań 1845, 290—291). Towiański, wyruszając z Litwy na zachód w celu szerzenia bałamutnej doktryny, upatrywał przedewszystkiem osobistości, któraby ją swą powagą poparła. W Brukseli chciał wyzyskać religijność generała Skrzyneckiego, ale go ten odepchnął od siebie. Wtedy przybywszy do Paryża, zwrócił na poetę uwagę i ze szkodą dla literatury oplątał i zwichnął genialny jego umysł na zawsze. Odtąd poeta poświęca wszystkie zasoby swego ducha, by tryumf jego nauce zapewnić. Wprawdzie nie od razu zaczął ją z katedry wygłaszać. Przynajmniej do połowy maja 1842 r. wykłady swe prowadzi w czysto naukowym kierunku. Dopiero w czerwcu występuje poraz pierwszy z nazwą Mesyanizmu. Co rozumieć przez nią należy? Nic innego, tylko posłannictwo w dziejach świata narodów Słowiańskich, które z kolei po ludach romańskich i germańskich, miały w nich zająć przodujące stanowisko i w odrodzeniu świata przez doktrynę Towiańskiego, czynną odegrać rolę. Sama nazwa messyanizmu nie była jednak własnością poety. Stworzył ją Hoene-Wroński. Mickiewicz tylko ją zastosował do Towiańskiego nauki. Cały kurs trzecioletni ma na celu uzasadnienie jej przez wkład starożytności Słowiańskich; w czwartoletnim odrzuca już wszelkie osłony, mówi jawnie o posłannictwie Towiańskiego i zajmuje się krytyką panującego kościoła, który urzędowym nazywa. Ten to Kościół ze swemi