Strona:Album zasłużonych Polaków wieku XIX t.1.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sobą. W długoletnich rozmyślaniach nad tem, jaki Bóg miał zamiar w stwarzaniu człowieka i na czem się stałe jego szczęście zasadza, doszedł do przekonania, że mu je tylko miłość bliźnich, ziszczana przez dobre czyny, zapewnia.« »Ten — powiada — kto przez swoje życie poprawi i udoskonali los współczesnych lub całych plemion następych, ten dopełnia całkowicie swego tu istnienia przeznaczenie, czyli te zamiary jakie najwyższe Jestestwo w jego stworzeniu złożyło«... »Szczupły majątek — mówi dalej — jaki wziąłem, i to, co przez całe życie zebrać mogłem z największą starannością, ku temu, raz powziętemu celowi, obracałem nieprzerwanie« (Autobiografia). Ta to, nie inna myśl pobudzała go do szukania powodzenia w ryzykownych operacjach na giełdzie.
Nie od razu przecież obmyślił sposób urzeczywistnienia swych filantropijnych celów. Po wyjeździe z Wiednia, w 1798 r., wyrusza latem w Tatry i oddaje się naukowemu ich zbadaniu. Przecież nie on pierwszy podejmuje to zadanie. Uprzedzają go bowiem na tej drodze: francuz, Hacquet, który od r. 1788—1795 każdego lata odbywa tu naukowe wycieczki, i anglik, Robert Townson, który w 1793 mierzy wysokości niektórych szczytów (Die Hohe Tatra, v. Karl Koristka, 1864). Był więc Staszyc trzecim z kolei naukowym ich badaczem, ale pierwszym pomiędzy uczonymi polskimi. I on w Tatrach dokonywa barometrycznych pomiarów, bada ich układ, porównywa z ustrojem geologicznym gór, poznanych poprzednio, wróży o skarbach kruszcowych, ukrytych w ich łonie, zaznajamia z ich fauną i florą i w porostach, występujących na najwyższych szczytach skalnych, dopatruje pierwszych pojawów form roślinnych, które stopniowo, przeobrażając się w grzyby, mchy, skrzypy i t. d., dochodzą najwyższego rozwinięcia w jodłach masztowych i dębach. Przeczucie stopniowej ewolucyi już wtedy nie jest mu obce. Że i przedtem badał inne części kraju, widać to z przypisów do Epok natury, gdzie Polesie i jeziorzyste wybrzeża Baltyku za dawny trzon morski uznaje. Wreszcie od 1801 r. zaczyna urzeczywistniać swe filantropijne zamysły, a do tego dopomaga mu rząd austryacki, który, na prowadzenie wojen z Napoleonem potrzebując pieniędzy, wyprzedaje wszystkie starostwa, jakie się w tak zwanej Galicyi wschodniej znalazły. Wtedy to Staszyc za 100,000 zł. nabywa hrubieszowskie starostwo, które, położone w gliniastej, pszenicznej glebie, obiecywało znaczne przy umiejętnej gospodarce korzyści. W niem to zamierzył on »udoskonalać los współczesnych i całych ich plemion następnych.«
Jednocześnie zawiązane W 1800 r. Towarzystwo Przyjaciół Nauk zaprasza go na swego członka. Wiadomo, iż w niem skupiły się wszystkie pracujące naukowo jednostki, które koniec stulecia XVIII przeżyły. Na pierwsze też wezwanie Staszyc zabiera naukowe swe zbiory i z Hrubieszowa przenosi się do Warszawy. Tu nietylko wiedzę, lecz i pomoc pieniężną niesie Towarzystwu w ofierze. Dotąd ono, nie posiadając własnego lokalu, odbywało swe posiedzenia w domach Stanisława Potockiego i eks-podstolego koronnego Sołtyka; otóż Staszyc wynajmuje na Kanonii dom z obszerną salą, w której na ogólnych zebraniach, oprócz członków, gromadzić się mogła i publiczność. Później on dla niego i gmach wspaniały wystawi.
Ponieważ Towarzystwo za główny cel wytknęło sobie przekazanie potomnym dziejów i języka, przeto na tych dwóch kierunkach ograniczało swe prace. Linde rozpoczynał trud olbrzymi nad ułożeniem słownika, inni członkowie rozebrali pomiędzy siebie do opracowania dzieje pojedynczych królów, by uzupełnić Historyę Naruszewicza na roku 1386 przerwaną. Sam jego prezes i jeden z założycieli Towarzystwa, biskup Jan Albertrandy, wziął prawdziwie lwią część na siebie. Panowania: Jagiełły, Kazimierza Jagiellończyka, Jana Olbrachta, Aleksandra, Henryka Walezyusza i Stefana Batorego, lubo nie dorównywają krytycyzmem i obrobieniem pracy Naruszewicza, wyszły z pod jego pióra. Staszyc z natury swoich studyów nie mogąc brać w żadnym z tych dwóch kierunków udziału, odczytuje z początka na posiedzeniach swoje przekłady z Iliady, wreszcie ustępy z poematu: Ród ludzki, nad którym nieustannie pracuje. Ale każdorocznie powtarzane wycieczki w Tatry, dostarczają mu coraz obfitszego materyału. Zaczyna go opracowywać i od r. 1805 wnosi na te posiedzenia przedmiot zupełnie nowy, bo rozprawy O ziemiorodztwie gór dawnej Sarmacyi, w których przed słuchaczami nieznane światy odsłania.
Od tych zajęć spokojnych odrywają jego uwagę wypadki, rozgrywające się na europejskiej