Strona:Agnieszka Pilchowa - Spojrzenie w przyszłość.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

które wydzielają się z owych zamierających bestyj, a które zaczęły się skupiać w miejscu urazu.
Kiedy taki łazarz owrzodzony nie złorzeczy losowi, przeciwnie w modlitwie szuka ulgi, a chociaż wyraźnie nie zna przyczyny swoich cierpień, już jej dosięga przeczuciem, mówiąc: „Trudno, człowiek grzeszny, musi cierpieć! Zdaję wszystko na wolę Bożą“ — wówczas tem prędzej usychają bestje w jego aurze i wraca doń siła, którą roztrwonił niegdyś przez akty złej woli. Chociaż ona rozsadza ciało, to jednak przekrystalizowując się w owem cierpieniu, znoszonem pokornie, przetwarza się na wielką potęgę duchową. A mniej cierpliwi patrzą z podziwem na niejednego chorego, iż tak cicho i cierpliwie znosi swoje męki.
Niechętnie patrzą na niego naturalnie ci, którzy się sprzeciwiają woli Bożej. Ci nieraz skupiają się koło jego łoża, kiedy mogą się wspiąć ku niemu po szczeblach Karmy i sypią jakby sól w otwarte jego rany, dodając więcej cierpień, niż mu się należy. Kiedy cierpiący łzami rozpuści ową sól i ona się we łzach rozpłynie, we łzach pokornego zdania się na wolę Bożą, wówczas pozbawia złej siły twórczej złe duchy. Wiedzą one o tem, a jednak wiedzione chęcią dręczenia ludzi często narażają się na podobne ryzyko, żywiąc nadzieję, że snąć ten Hiob cierpliwy przecie rozgniewa się wreszcie i powie: „Trudno mi wierzyć w Twoją dobroć, Boże!“ Wówczas zdobyłyby prawo, iż mogłyby go częściej odwiedzić i dosypywać jeszcze więcej soli do jego ran.
Lecz na szczęście czuwają nad nami i nasze anioły-stróże. O, gdybyśmy tyle litości mieli sami nad sobą, ile one jej mają nad nami i gdybyśmy tak starali się wydobyć z koła cierpień, jak one nam w tem pomagają, zaiste lepiejby nam było żyć na ziemi i łatwiejbyśmy pospłacali długi.