Strona:Adolf Pawiński - Portugalia.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pozwolił nam rzucić spojrzenia badawczego na puste sakwy archeologa, wracającego bez krzemieni, ani na tekę rysownika, któremu słońce zapewne ołówek z ręki wytrąciło.
A człowiek trzeciorzędowy? W wagonie była cisza, jakby makiem zasiał. Nikt już sporów nie toczył, nikt nie wznawiał dysput porannych. Już téż rozpierzchło się wróżne strony towarzystwo. Nikt nie szukał dyalogu — każdy tylko marzył o spokojnym kątku.
— Był to ciężki dzień, ten dzień dzisiejszy — słyszałeś jeszcze w Lizbonie utyskujących członków.
— Już się nie dam skusić na żadną taką wycieczkę — mówił inny. — Trzeba było posłać kilku geologów na miejsce, aby nam zdali sprawę.
Otóż za dni kilka komisya ma przedstawić wnioski swe ostateczne co do trzeciorzędowego człowieka. Tymczasem na porządku dziennym jest człowiek czwartorzędowy.