Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Wyjeżdżam bardzo daleko, na jak długo, nie wiem, zabierz odemnie moją małpę i zajmij się nią, ewentualnie rób na niej badania, a gdybym nie wrócił za trzy miesiące, otwórz moje biurko, przeglądnij moje papiery spal je, lub gdy uznasz, że coś warte, to je publikuj“.
Przyzwyczajony do jego różnych oryginalności, nawet bardzo się nie zdziwiłem listem, udałem się do jego domu i tu od służącego odebrałem młodą małpkę. Wróciłem z nią do domu, niosąc ją na ręce, bo była grzeczna i czule tuliła się do mnie.
Przyzwyczaiłem się do tego stworzenia, a było ono dziwnie mądre. Nietylko, że nauczyło się wszystkiego, co zwykle małpy tresowane robią, ale poprostu myślała logicznie i nieraz czyny jej wywoływały we mnie zdumienie. Lecz nagle charakter jej począł się zmieniać, stała się złą, kąsała otoczenie i niszczyła wszystko, miałem z nią wielki kłopot, a że właśnie potrzebowałem zwierzęcia do eksperymentu, by zbadać działanie pewnej strasznej trucizny, więc nie namyślając się, wstrzyknąłem jej pewnego rana dużą dawkę. Biedne stworzenie nieomal zaraz położyło się na kanapie, wystąpiła gorączka, a ona ciągle trzymała mię kurczowo za ubranie, bym się od niej nie oddalał. Gdym głaskał jej głowę, przyciskała mą rękę do swych ust i widziałem w jej oczach jakby łzy i wyraz takiego jakiegoś głębokiego bólu, że nie mogłem spokojnie na nią patrzeć. Przesiedziałem przy niej prawie całą noc, bo zarazem śledziłem działanie trucizny. Słabła coraz więcej a z drugiej strony, tuliła się do mnie coraz silniej,