Przejdź do zawartości

Strona:Adolf Klęsk - Zwierzenia histeryczki.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Podałem mu żądaną rzecz, która okazała się pamiętnikiem.
Trzymał go chwilę w ręku, wreszcie rzekł: pamiętnika także nigdy nie pisałem, bo tam czyta się swoje starzenie się jak w lustrze, ten pisała jednak kobieta, którą kochałem w życiu szalenie, lecz los nas rozłączył.
Kilka dni temu umarła, a rodzina przysłała mi go, bo był dla mnie przeznaczony. Nie będę Panu czytał ustępów, nawet tych, które mnie dotyczą, przeczytam tylko ten, który mnie złamał zupełnie. Odwrócił parę kartek i zaczął czytać:
„Spotkałam niespodzianie wczoraj na ulicy Karola. Boże jakże się zmienił! Cóż się stało z tego tak eleganckiego i miłego młodzieńca — pretensjonalny starzec o szyku fryzjera! A te jego niby to młode ruchy — jakie afektowane, jakie nienaturalne! Ogląda się na ulicy za każdą spotkaną kobietą, nosi kwiat w butonierce — czyż on nie patrzy nigdy w lustro? Gdy mnie zobaczył, ożywił się ogromnie i kłaniając uśmiechnął się jak student do swej lubej. Stary komedjant! Co za szczęście, że los nie złączył mnie z tym człowiekiem“...
Dalej panu już czytać nie będę. Tak, gdy to przeczytałem, przekonałem się, że ta kobieta miała rację, a ja jestem głupim, starym komedjantem. Cieszyło mnie, gdy słyszałem naokoło zawsze słowa zachwytu młodych: bierzcie wzór z p. Karola, co za werwa, co za życie! Ja w to wierzyłem, a oni pewnie w duszy pokpiwali sobie ze mnie!
Ciągle mi się zdawało, że jestem młodym, fizy-