Strona:Adolf Klęsk - Bolesne strony erotycznego życia kobiety.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

raz pierwszy, odrazu się w niej zakochałem i powiedziałem sobie: to mój typ, o którym ciągle marzę!
Byłem poprostu olśniony i miałem wrażenie, że, znam ją oddawna, że jest mi dziwnie bliską. W obecności jej wszystko wydawało mi się miłe i wesołe, a bez niej szare i nudne.
Niestety wakacje moje skończyły się i musiałem wyjechać.
Wzajemności jej wcale nie byłem pewny, co najwyżej przypuszczałem, że jestem dla niej sympatycznym.
Odjechałem nie dowiedziawszy się nawet jej adresu, bo sama nie była pewna, gdzie po Zakopanem się uda.
W Krakowie zacząłem szalenie tęsknić, a choć pracą zagłuszałem się jak mogłem, to jednak miłość zawładnęła całem mojem jestestwem, o czem niedługo dobitnie miałem się przekonać.
I tutaj właśnie zaczyna się moja przygoda.
Było to w piękny jesienny dzień. Szedłem przez nasze cudne krakowskie planty zamyślony, gdy wtem wzrok mój, jakby pociągnięty magnesem, zwrócił się na jedną z ławek i ujrzałem tam ją — moją wyśnioną z Zakopanego!
Kłaniam się i przybliżam do ławki.
Lecz cóż to takiego?...
Moje bóstwo wprawdzie na mnie patrzy, ale jakoś dziwnie, obco, niemal ze zdumieniem. — Czyż mnie zapomniała?...
Z rozpaczy pytam głosem pełnym żalu i wyrzutu:
— Czyż pani mię już nie poznaje?...
A ona na to:
— Pan daruje, ale nie mam przyjemności znać pana, zapewne jakaś pomyłka...
A jednak przecież słyszę jej głos, widzę to samo rozkoszne przymrużenie cudnych oczu, to samo pochylenie głowy. Dla pewności jednak pytam: