Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto widział, żeby taka kobieta, którą tu wszyscy adorują, okazywała słaby charakter?
Gospodyni ogromnie to lubiła, gdy ją filozof otaczał taką troskliwością, i nabierała wtedy chęci do otwierania mu swojego serca w mocnem przekonaniu, że niema na świecie nic ciekawszego i godniejszego uwagi nad jej własne uczucia. Izba gospodyni była pełna korzennej woni: pieprzu, majeranku, kolendru, imbieru, bobkowych liści, przypominając wchodzącemu tutaj świeżo nadziane kiełbasy, kiszki, marynujące się szynki, nogi, głowizny, boczki i t. d. To też Julek oblizał się przy wejściu w progi owe, jako człowiek, pewny nagrody za swoje szlachetne usiłowania. Ale oto Ajnemerowa poskoczyła nagle, załamała boleśnie ręce, potem stanęła jak skamieniała Niobe i zawołała z przerażeniem:
— Mój Boże, mój Boże!... Tyle pracy przepadło!
Przybiegli do niej Julek, Polusia i Wiktusia, przeczuwając coś bardzo złego. Gospodyni stała nad nieckami, które widocznie jakaś siła zwaliła na ziemię z ławy pod piecem. Obok niecek poniewierały się w śmieciach trzy kiszki, brutalnie rozszarpane, a zresztą wszystko, co było na tych nieckach, przepadło bez śladu, w tym czasie oczywiście, kiedy na ganku trzy kobiety usiłowały wzruszyć Sarmatę wybuchami żalu. Z wyrzutem spojrzał filozof na gospodynię, jakgdyby chciał powiedzieć: — „Oj ty, niedobra kobieto! Potrzebaż ci było wyprawiać te bezpożyteczne komedje, ażeby mię narazić na tak ciężką stratę?“ — Polusia zrobiła uwagę, że drzwi izby były nawpół uchylone i ktoś wszedł przez sień od tyłu domu. Straty były nadzwyczajne: nie licząc kiszek, przepadł wieniec świeżo dziś rano nadzianych kiełbas. No, a gdzież winowajca? Gdyby był w domu Olfąs,