Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potem i woźnica poszedł do szynku; As zaś uważał za właściwe wskoczyć na sanki, zagrzebać się tam w sianie, ponieważ go sen morzył. Oj, bardzo przykre dla wyżła było z tego snu przebudzenie! Stał nad nim furman, chłop sążnisty, klął straszliwie, a ćwiczył go jednym z tych biczów, składających się prawie z samych węzłów, grubych i twardych, jak żelazo. Chłopu chodziło o to, że na takiem miejscu, gdzie jego pan siadał, pies się ośmielił rozkładać.
Na wrzawę, której As narobił z bólu, w okamgnieniu ruszyły się psy miejscowe, ze wszystkich stron pędziły na wyścigi, gotowe szarpać, gryźć cierpiącego. Księżyc jasno oświecał rynek Mączyna i wyżeł wyraźnie widział na śniegu tę psią hołotę, dyszącą pragnieniem przelewu krwi jego. Straszne były postaci tych kondli i przerozmaitych mieszańców! Zgrai owej zdawał się przewodzić wielki, tłusty pies rzeźnicki, płowy, z czarnemi obwódkami około oczu, gładki, jakby wylizany, z obciętemi uszyma, z króciutkim ogonem; mieszały się w nim cechy: buldoga, ogara, brytana i kondla. Bez żadnych uprzednich zagajeń przyskoczył do Asa, jęczącego pod ścianą żydowskiej lepianki, wziął go za kark i rznął o ziemię, a cała ciżba psów tłoczyła się gwałtownie z zębami, żeby tylko gdzie bądź dopaść i siepnąć powalonego. Warczenie, chrapanie, skowyt stanowiły prawdziwie piekielną wrzawę. Na leżącym Asie utworzyła się ruchoma góra kudłów, ogonów, łbów, nóg psich, a wszystko przewalało się z miejsca na miejsce i wtoczyło się nareszcie do ciemnej sieni żydowskiego domu. Tu, w ćmach nocy, przyjaciel nie rozróżniał już przyjaciela i wszystkie psy gryzły się między sobą, wyprawiając przerażający harmider. Dopiero Żydówka, gospodyni domu, zdobyła się na osobliwy pomysł: uchyliwszy