Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiem i polecił krawcowi, aby mu sporządził myśliwskie ubranie.
U wszystkich znajomych dowiadywał się, czy kto nie ma na zbycie dobrego wyżła, a gdy go zawodziły te poszukiwania, podał do Kurjera treściwe ogłoszenie: „Chcę kupić rasowego i dobrze ułożonego wyżła“. Kto posiada dobrego psa, przypadkiem tylko zmuszony, może go mieć do sprzedania; przeto różni ludzie, zgłaszający się z wyżłami, usiłowali wetknąć panu Albinowi psy pokojowe, które umiały wykonywać najrozmaitsze sztuczki: jeden skakał przez kij i na zawołanie „ciepło!“ zrywał czapkę z głowy, inny znowu wyciągał z kieszeni chustki do nosa, nosił za panem laskę i t. d. Mnóstwo było do zbycia tych psich błaznów, a Zabrzeski ciągle się wahał. Nareszcie przyszło mu do głowy, że najlepiej będzie nabyć młodego wyżła i albo go własną pracą ułożyć, albo oddać gdzie na naukę. Wpadł mu zaś był w oko bardzo przyjemny z powierzchowności, fertyczny, czarny, jak kruk, ponter, imieniem As.
Bywają ludzie z bardzo krewkim temperamentem; ale największy nawet narwaniec-człowiek nie daje się porównać z psem warjatem, zwłaszcza gdy pies okazuje wesołość, ochotę. Gdy się zdarzy taki sangwiniczny wyżeł, wpadający w szały, potrzebuje on wytrawnej ręki wychowawczej, aby go uczyniła dobrym, mądrym psem myśliwskim — i to we właściwym wieku. As stanowił ideał psa-szaleńca. Sprzedał go był jakiś mieszkający na Sewerynowie emeryt, który miał sześć córek, i te z młodym wyżłem wyprawiały w domu takie hałasy, że stary nie mógł się oddawać swej nałogowej poobiedniej drzemce. Tyranizowany przez córki, nie śmiał im zabronić swawoli zgiełkliwej i przemyśliwał tylko, jakby się tu pozbyć nadzwyczajnie hałaśliwego psa. Otóż, kiedy wyczytał