Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widno, ścisło go zrazu! — brzmiała konkluzya ostateczna — a bez ślozow zadławiom-ci boleści takowe cłeka, jak wilcysko jagniaka. Je jeden ratunek: jak ci z wierzchu bez ślipie zale srogie nie spłynom, spuścić je trza we środek, i kiej ściekom pomaluśku, dławienie od syrca odstąpi. Trza mu było odrazu wypić do trzech raz; ale to nic jesce: chłop krzepki, to odyndzie potrochu!
I wybrawszy naczyńko pokaźniejsze, Bartłomiej zakomenderował:
— Lejże Porankiewicz!
Porankiewicz nalał, Babiński wypił automatycznie; nalał znowu i Babiński wypił znowu; ale widać boleści nie odchodziły, bo Bartłomiej zaczął nowe oględziny.