Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krótkiej jesieni, pierwszy raz stanęła przede mną w całej swej przerażającej grozie.

W połowie listopada zaczęły się znakomite »sorokowiki«[1], często bez przerwy trwające przeszło dwa miesiące. To też choroba, której uległem, rozwijała się prędko i jeszcze na długo przed owymi »sorokowikami« wycieńczyła mnie zupełnie. Jako nowicyusz w podobnego rodzaju sprawach, popełniałem tymczasem mnóstwo takich rzeczy, które same przez się nie będąc niedorzecznemi, przez człowieka doświadczonego są tu praktykowane w pewnej bardzo ograniczonej mierze. Wszyscy ci, którzy byli chorzy na nostalgię,

  1. Sorokowiki — mrozy 40-stopniowe.