Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Puściułem, konie porwały, myślałem, ze poniesom moze.
Maciej usiadł zmęczony, gdyż całą scenę zatrzymania powozu odtworzył przed nami z możebną ścisłością: stał pod bok podparty, trzymał ręką powóz końmi silnemi szarpany, patrzył groźnie swemu panu w oczy, sam z oczyma krwią nabiegłemi, rękami konwulsyjnie ściśnionemi...

I jeżeli w niezgrabnych juntach[1], osiwiały, osłabły, wpół z ciała spadły, pięknym i groźnym Maciej wydał mi się, jeżeli dziś jeszcze oczy jego błyskawice miotały, to jakimże on być musiał

  1. Unty — albo junty, obuwie bez obcasów z miękką podeszwą i szerokiemi cholewami.