Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bym, ale wtedy to tak było, że ni jednej fornalki u nas nie było, którejbym nie zatrzymał; jak wezmę za zad, bij, zabij, konie nie ruszą. Z cugowemi nie probowałem, stangret nie dał: »złomies jesce karyte« powiada, a potem mnie się za ciebie dostanie. Ale, niech już co chce będzie, spróbuję.
— We święto to było, kazał zaprzęgać, ale nie do kościoła, bo som tylo wysed, widno do miasta jechał, wysed, usiad se dobrze, drzwicki zamknąn i ceka, a lubiuł, zeby konie wraz brały i ostro brały.
A ja już stojem z tyłu, nogi rozstawiułem dobrze, zeby oprzeć się mozno; jedną ręką pod bok się wziąnem, a drugom — za