Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi tatuś nakazowali, nie zważaj, że zły, pamiętaj, że sprawiedliwy, cierpię i cierpię i ni słowa nie pisnę. I długobym cierpiał tę poniewierkę, gdyby moj Olszeski nie przesoluł. Wydziwiał rozmaicie i nakoniec, żeby mi już dopiec do żywego, zacząn mię zwać, to i tero nawet nieprzyjemnie spominać: »skurcybykiem i głupim drongalem«. Jak tylko bywało przyjdzie na podworze, co nie zrobię, co mnie nie zobaczy, choć uciekam przed nim, jak zając przed psem, zaraz krzyczy: Ej ty skurcybyku, ej ty głupi drongalu! a głos miał wcale nie wedle siebie, prawda, cienki i piskliwy, ale taki syczący, przejmujący, że go słychać było jak świstawkę. To jak mi krzyknie