Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bowiem, gdy wychodził z owego przejścia po załatwieniu kupującego, że zaczepił za coś z tyłu, a bojąc się poruszyć i nie mogąc się upewnić, za co mianowicie, stał i czekał, dopóki kto nie nadejdzie.
— Chwałoć Bogu, ze pon przysed, zawołał ucieszony, dyć stoję tu, jak zyd na weselu, a on posed i ani myśli wracać! A ze tyz, Chryste Ponie, ciasno tu u niego, zacepiułem za cajnicek jakowyś i nijok rusyć się nie mogę, bo strzez Boże, polecom do ciorta wsyćkie te połecki. A gdym go uwolnił, biadał dalej: — I to cięgiem tak, skaranie boże z tom ciasnotom, ale co to jemu? Som ot — tyćki, to chocia i z kijem zawdy, a jak frygo tu lata.