Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Drobne ciało moje drżało jak w febrze, rozpalone czoło przykładałem do zimnej podłogi, i składając i wyciągając ręce do Boga, prosiłem Go, żeby ucichł ten jęk, rwący me serce dziecinne, żeby ci ludzie na chórze nie śpiewali tak żałośnie, żeby im weselej i radośniej było na świecie. »Zmiłuj się, zmiłuj, Panie«, powtarzałem z taką wiarą i ufnością, że po każdem wezwaniu mojem z za tajonym oddechem oczekiwałem, że, ot, ot, zagrzmi głos do pioruna podobny i głusząc modły błagalne, uciszy jęki bolesne i radosna pieśń Narodzenia, tryumfujące »Alleluja!« Wielkiej Nocy balsamem spłynie z chóru na tłumy modlących się ludzi.
Już zamilkły ostatnie jęki; osta-