Przejdź do zawartości

Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

XIĄDZ.
Gustawie! (kur pieje drugi raz.)
GUSTAW.
To drugie hasło!
Czas ucieka, życie mija!
(zegar kończy bić, świéca druga gaśnie.)
I drugie swiatło zagasło!
Koniec boleści!... (dobywa sztylet i chowa.)
XIĄDZ.
Ratujcie przebóg, może jaka rada!
Ach już, już kona, wbił do rękojeści,
Padł ofiarą szaleństwa!
GUSTAW (z zimnym uśmiéchem.)
Przecież nie upada!
XIĄDZ (chwyta za rękę.)
O zbrodnio! Boże odpuść... Gustawie! Gustawie!
GUSTAW.
Zbrodnia taka nie może popełniać się co dzień,
Daj pokój próżnéj obawie;
Stało się — osądzono — tylko dla nauki,
Scenę boleści powtórzył zbrodzień.