Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tni może błogi wieczór mojego życia, i stamtąd nie oglądając się już na moją Wulkę, wyruszyć wprost do oddziału.
Jak pomyślałem tak i zrobiłem; ubrałem się jak przystoi na przyszłego obrońcę ojczyzny, przypasałem szablicę, nastrzępiłem wąsy, przywdziałem minę jak najbardziej wojenną i tak w całej pełni marsowych wdzięków stawiłem się przed panią mojego serca.
Już to kto mnie widział wówczas, musi przyznać, że wcale dziarsko wyglądałem, to też jak mnie tak zobaczyła Lodzia z rycerskim animuszem i doskonałą fantazją wjeżdżającego na dziedziniec, wybiegła rozpromieniona na moje spotkanie i rzuciła mi się z czułością na szyję.
Podobne wyjątkowe a stanowcze chwile mają niezmierny przywilej łamania wszelkich lodów. Obojętne nawet serca drgają wtedy nieznanem przedtem uczuciem, a cóż dopiero mówić o sercach kochanków!
Lepsza, szlachetniejsza strona ludzkiej natury bierze wówczas górę nad przyrodzonemi jej słabostkami i śmiesznościami, potęga sytuacji podnosi i uszlachetnia walkę sprzecznych uczuć, a prawdziwy zapał rzuca nawet blask na smutne Donkiszotów postacie.
Nigdy też nie wyjdzie mi z pamięci ten pożegnalny wieczór w Borowcu. Zamieniliśmy pierścionki z Lodzią, otrzymaliśmy błogosławieństwo rodziców, uprzedzając tym sposobem chwilę roz-